Co słychać u Lukresi? Ano - wszystko dobrze, powolutku i pomalutku.
Fotka:

Niestety trudno mi sfotografować czarnego kota, wybaczcie.
Lukresia mieszka w kuchni, gdzie czuje się dobrze, bo ma spokój i ciepło. Ale kiedy coś ją zaciekawi to idzie sobie statecznym krokiem na "zwiady". Popatrzy, powącha i wraca do siebie. Ma położone kilka posłanek, z których chętnie korzysta. Wszystkie muszą być w parterze, bo babunia nie skacze. Zwyrodnienie lewego tylnego stawu - starość panie, starość. Najbardziej lubi leżeć na posłanku obok klatki ze świnkami morskimi, pod stołem - właśnie fotka uchwycona na nim. Lubi obserwować świnki, interesuje ją wsypywanie im karmy - zawsze zagląda do miseczki co tam one dostały.
Udało nam się doprowadzić sierść do stanu super jak na starego kota, tzn nie ma kołtunów już wogóle

obyło się bez kąpieli, chociaż ogólnie by się przydała, jednakże to dla niej za duży stres i ryzyko przeziębienia, więc zrezygnowaliśmy. Po wyczesaniu martwego włosa okazało się, że sierść jest krótka. Lukrecja sama też pielęgnuje swoje futerko i niestety co jakiś czas zwraca kulkę sierści, chociaż codziennie ją czeszę i karmię pastą odkłaczającą. Życie.
Lukrecja czynnie uczestniczy we wszystkich czynnościach odbywających się w kuchni, jak zmywanie czy gotowanie, gdyż krąży wokół moich nóg, czasem staje mi na stopie i mrauka. A kiedy kroję pierś kurczaka wstępuję w nią duch młodości i nawet się wspina łapkami na szafkę lub moją nogę, gdyż kurczaka uwielbia. Whiskas jest na drugim miejscu. Ogólnie apetyt dopisuje i sobie nieźle radzi tymi dwoma zębami, które jej zostały, ale muszę uważać co jej daję, gdyż układ trawienny już nie ten i zdarzają nie niemiłe niespodzianki o nieciekawej konsystencji... No i niestety mamy bojkot kuwety i muszę używać podkładów seni, ale dajemy radę.
Lukrecja ma bardzo słaby słuch, jednakże nie przeszkadza jej to w urządzaniu nocnych koncertów: zawsze w nocy przez kilka minut żałośnie miauczy - nie wiem o co chodzi, tak już chyba ma i koniec.
Więc generalnie jak z bicza minęły dwa miesiące jak czarna jest u nas, ale czuję, jakby to były dwa lata. A właściwie wszystkim domownikom wydaje się, jakby ona mieszkała z nami od zawsze. I choć ostatnio nie bardzo mam na cokolwiek czas, nie wchodzę na forum, zmieniam pracę i ogólnie w moim życiu sporo się dzieje, to zawsze mam przynajmniej jedną stałą: Lukrecję, która zawsze rano czeka w tym samym miejscu na śniadanie, a kiedy wracam do domu tak samo na kolację

Zawsze mam rano do sprzątnięcia koopkę i czy chcę czy nie chcę muszę znaleźć chociaż kilka minut aby kota wyczesać i należycie wygłaskać. Przynajmniej tyle jej się należy.