WRO Kiwi już w domu :)

Nie pytaj, sama tego nie ogarniam :roll:

Osoba, która dzisiaj zabrała Kiwi ze schroniska, zawiozła ją na leczenie i kiwi została w lecznicy, w której może przebywać do jutra. Potem wraca do schroniska.

No to wracam do tematu transportu do Warszawy.
Niestety jej katar jest też przeciwwskazaniem do przywiezienia jej bezpośrednio do mnie.
Tak więc w opcji przeprowadzkowej są dwie możliwości:
1. Dom tymczasowy na czas leczenia Kiwi z kociego kataru, taki w którym nie ma kotów albo w którym mogłaby zostać skutecznie odizolowana
2. Lecznica ze szpitalem w Warszawie. Na ile mi wiadomo takie leczenie może jednak potrwać nawet do miesiąca a to jest ogromny koszt. Cena doby pobytu w szpitalu to około 30zł plus koszty leków, dyżurów i co tam sobie jeszcze liczą. (może wyjść i 2tys/mies)
Po wyleczeniu z kk mogą ją wziąć do siebie na DT

Fundacja warszawska niestety nie może finansować całości leczenia kotki w szpitalu.
(Dalsza diagnostyka neurologiczna jest na razie drugorzędna, tak myślę)

Macie może jakiś inny pomysł na wyciągnięcie jej ze schronu? Niestety jeśli odpadła opcja adopcji po kwarantannie to nie ma sensu też korzystać z oferty tygodniowej opieki, którą dostałam dzisiaj rano

cholera, no i znowu mnie tu przygnało... zwolnią mnie w końcu, no ja Wam mówię :roll:

maagg, powiedz czy ta oferta tygodniowej opieki jest we Wrocławiu? i czy od "zaraz"? tzn. od jutra rana np.?

Przepraszam najmocniej, jeśli zostało to już powiedziane na wątku, ale kompletnie nie mam czasu czytać i wpadłam tylko na ostatnią stronę wątku bo pośrednio ta historia dotyczy także mnie od dzisiaj... nie pytajcie, to skomplikowane, a ja naprawdę nie mam czasu wyjaśniać. Jakby co Kruszyna jest z(dez)orientowana :mrgreen:

Pytam bo to ważne, jeśli mogłaby zostać we Wrocławiu przez tydzień to akurat przez ten czas może dałoby się znaleźć DT na czas do wyleczenie w Warszawie.
No i kotka byłaby już trochę podreperowana i wzmocniona lekami bo taka podróż = stres, a jak wszyscy wiemy stres = u kota samo zło.

Uff.
Postaram się zajrzeć od czasu do czasu chociaż, ale wspomnianego mam ostatnio bardzo bardzo BARDZO deficyt także różnie może być.

ciekawa.swiata pisze:cholera, no i znowu mnie tu przygnało... zwolnią mnie w końcu, no ja Wam mówię

maagg, powiedz czy ta oferta tygodniowej opieki jest we Wrocławiu?

tak.

i czy od "zaraz"? tzn. od jutra rana np.?

nie wiem, wyślę ci namiary do niej na pw i po prostu trzeba zadzwonić i dopytać. Myslę, że od jutra jest możliwe.

Przepraszam najmocniej, jeśli zostało to już powiedziane na wątku, ale kompletnie nie mam czasu czytać i wpadłam tylko na ostatnią stronę wątku bo pośrednio ta historia dotyczy także mnie od dzisiaj... nie pytajcie, to skomplikowane, a ja naprawdę nie mam czasu wyjaśniać. Jakby co Kruszyna jest z(dez)orientowana

po raz trzeci dzisiaj zgłupiałam. Już nic nie rozumiem z tego zamieszania.

ciekawa.świata zna tą wetkę, wetka zadzwoniła że ktoś zostawił kotkę u niej i tak po nitce do kłębka...
Jak ten dom jest we Wrocku i od teraz to by było super!

Gibutkowa pisze:ciekawa.świata zna tą wetkę, wetka zadzwoniła że ktoś zostawił kotkę u niej i tak po nitce do kłębka...
Jak ten dom jest we Wrocku i od teraz to by było super!

dokładnie... w ogóle to jakimś cudem akurat kot trafił do wetki ciekawej.świata bo może gdyby trafili na innego kot był już by z powrotem w schronisku....

OK. Tylko, zeby było ciekawiej osoba, która ją chciała zaadoptować za dwa tygodnie - nadal tego chce.
Reszta do poczytania na wydarzeniu Kiwi na FB.

Rozmawiałam przed chwilą z opiekunką Kiwi z kociarni. Państwo, którzy zaadoptowali Kiwi, od początku jej mówili, że kotka na pierwsze kilka dni trafi do lecznicy, bo to lepsze dla niej niż schron :roll:

To jest jakieś chore.... :roll:

zawieźli kota do lecznicy mówiąc w schronie że tam będzie przez kilka dni po czym okazuje się, że w tym samym dniu chcieli kota oddać z powrotem...

nie no jakaś masakra

Dla schronu problemu nie ma!

Kruszyna pisze:Dla schronu problemu nie ma!

Ale jak może nie być problemu... ktoś kota porzucił i oni w tym nic złego nie widzą :evil:

A nie może zostać w lecznicy za kasę?

Tam nie ma warunków do dłuższego przetrzymywania kotów. To, że ona tam mogła zostać do jutra było możliwe wyłącznie dzięki temu, że ciekawa.świata zna tamtejszą wetkę.

Może warto zapytać?

JaEwka pisze:To jest jakieś chore.... zawieźli kota do lecznicy mówiąc w schronie że tam będzie przez kilka dni po czym okazuje się, że w tym samym dniu chcieli kota oddać z powrotem... nie no jakaś masakra

No zaraz ale z tego co zrozumiałam to do lecznicy zawiozła osoba, która chciała i nadal chce ją adoptować ale za 2 tygodnie. I to ją ktoś poinformował, że kotkę adoptuje ktoś inny (para). Co prawda nie rozumiem dlaczego Kiwi została w lecznicy.
I najważniejsze: na czym w końcu stanęło????? Czy ktoś ją zaadoptował (ta para jakaś bliżej nieokreślona)? Czy wraca do schronu?

WRO Kiwi już w domu :)

Kto przegląda forum