Z PAMIĘTNIKA STAREGO FILOZOFA
O rany, ale mam zaległości sprawozdawczych, no głowa mała. Moja głowa, bo leonowa glowa wielka jest a paszcza jeszcze większa. Trochę się pogryźliśmy, no bo kurczę, nas dwóch a posłanko jedno. Pańcia mi perswaduje, że na fotelu jeszcze lepiej, no oj tam, oj tam, o zasadę chodzi, nie? No.
Ale od początku to państwo byli na nowym programie kabaretu Hrabi. Tym razem fotek nie mają, bo wszedł im w paradę mecz Legia - Hapoel. Program się kończył dokładnie na 20 minut przed meczem, a do przejechania trochę było, na dodatek w trakcie meczu nigdzie nie wolno parkować, a na drugi dodatek jak raz jakowaś kolacyja polityczna się odbywała i środek miasta był pozamykany. Pańcio jest w takich sytuacjach niesłychanie twórczy, pomysłowy i pracowity, więc opracował staranny plan logistyczny. Nastąpiły zamiany samochodów, została wykorzystana żona szefa i nasz sąsiad pozawschodni, który szczęśliwie ma taksówkę. Pańcio z szefem zdążyli na mecz a pańcia została elegancko odwieziona do domu, ale co z tego, skoro musieli się wymykać przed bisami i w ogóle.
Potem w trójce podali, że we wtorek jest ostatni dzień, kiedy do wyborów mogą się zapisywać osoby bezmeldunkowe. Był wtorek właśnie, więc pańcio czym prędzej zadzwonił do pańci, by popędziła się gdzieś zapisać. Ponieważ w weekend jak raz pracuje, to najlepiej gdzieś obok pracy. Pańcia pogrzebała w necie i wyszło jej, że musi popędzić do ratusza gminy Ochota.
Popędziła.
Tam kazali jej wypełnić kwestionariusz, gdzie trzeba było wpisać miejsce pobytu. Ponieważ pańcia chciała głosować obok pracy, wpisała adres wydziału. Pani urzędniczka spojrzała i zaczęła w pańcię wpierać, że na Ochocie takiej ulicy nie ma.
Pańcia w dziedzinie wpierania ma duże doświadczenie. Bez przerwy ktoś coś w nią wpiera, a najczęściej pańcio ("MUSIAŁAŚ coś kliknąć!" albo "to niemożliwe, MUSIAŁO ci się pomylić") więc poszła w zaparte. Zażądała mapy, telefonu do kogoś kompetentnego, no zrobiła standardowe zamieszanie aż w końcu odbadano, że tej ulicy nie ma w spisie wyborczym, ponieważ nie stoi przy niej żaden budynek mieszkalny. Pani urzędniczka zatem wpisała pańci adres ratusza i wychodzi na to, że do niedzieli pańcia mieszka w ratuszu. Podobno jest elegancko odremontowany, więc czynsz może pańcię trochę kosztować. Tak mówi.
Potem udało się jej w końcu ostatecznie zdać apartament w hotelu pracowniczym, ale o tym pańcia nie chce opowiadać. Indagowana Gabunia i Celina, które jako jedyne znają sprawę, też nie chcą gadać.
Potem odbyła wielogodzinne rozmowy z przyjaciółką, o którą się strasznie martwi i nawet poszła się poradzić do swojego ulubionego doktora, ale co z tego wyniknęło to nie wiem.
A dziś pańcia zgubiła cały portfel. Albo jej ukradli. Ze świeżo wypłaconą gotówką, kartą płatniczą i mnóstwem ważnych kwitków. Zorientowała się dopiero jak wracała do domu i dlatego w pociągu, wzbudzając pewną sensację, odbyła rozmowę z panią z banku, usiłując zastrzec kartę do bankomatu.
Otóż okazało się, że karta pańci nie istnieje w systemie. Pańcia zresztą też nie.
Tym razem nastąpiło wpieranie obustronne. Zatroskana pani z banku domagała się wyraźnego i głośnego podawania peselu i innych danych, i wpierała, że czegoś takiego nie ma w komputerze. Zdenerwowana zgubą pańcia darła się do niej owszem, głośno i wyraźnie, w związku z czym gapiło się na nią pól przedziału, i ze swej strony wpierała w panią, że jeszcze dziś rano używała bankomatu, więc nie tylko istnieje ona sama, ale jej karta również.
W pewnym momencie zatroskana pani uczyniła nawet przypuszczenie, że pańcia jest z innego banku i głosem jakim się używa do upartych dzieci zaczęła się upewniać, czy pańciowy bank ma "znaczek żubra, czy skarbonki...?"
Pańcia głosem rozdrażnionego żubra odparła, że sssssssskarbonki...! No to zatroskana pani już nie miała wiecej pomysłów, poza tym, by pańcia udała się do oddziału banku po pomoc. Pańcia popędziła do domu, prościutko do internetu i w 10 sekund zastrzegła kartę, klikając po prostu "zastrzeż", ale teraz oklapła po tej erupcji inteligencji i na razie nie będzie edytować fotek z poprzedniego wątku, bo blondynkom nadmiar myślenia szkodzi, a poza tym strata kilkuset złotych polskich trochę ją zesłabiła. Choć cieszmy się, że nikt nie zdążył wyczyścić jej konta do zera...
