To ja Ci zazdroszczę, bardzo chciałabym mieć psa i kota i żeby się razem bawiły.Uwielbiam to.A koty mam zawsze jakieś takie miziaste, nawet już proponowano, żeby była nowa rasa- kot stalowowolski

Przyznam, że miałam i tarnobrzeskie, sandomierskie i warszawskie. Wszystkie cudowne.To zasługa rezydentek, bo one nie protestują, kiedy pojawia się nowy tymczas, nie ma syków ani warkotów.Marusia nie była taka fajna na początku, trochę to trwało, zanim zaufała, przestała być taka nerwowa.Wetka była zdumiona, kiedy po dłuższym czasie zaniosłam ją do lecznicy i okazało się, że kotka jest wyluzowana, spokojna, nie krzyczy i nie wyrywa się przy badaniu.Wszystko to kwestia czasu, dobrego traktowania i zrozumienia kota.Chyba już przeszłam zapachami kocimi, nauczyłam się z nimi postępować, bo bardzo mi ufają, nawet te obce.Czują,że je lubię, że na pewno nie skrzywdzę.Moje koty idą w dwupakach, albo na dokocenie i nie ma problemu.Nauczone są życia w stadzie.Niestety, nie zawsze jestem w stanie je leczyć,kiedy jest coś skomplikowanego.Mieszkam "daleko od szosy"

, wiadomo, możliwości są takie sobie.No i trudniej mi je wyadoptować, bo przecież nie ma możliwości poznania kota osobiście.No i transport. Nie narzekam jednak, oby tylko nie było gorzej
