Karinka śpi.... powitała mnie takim krzykiem - złej matki nie było w domu prawie 16 godzin

- że aż się rozpłakałam.... a ona wtedy się uspokoiła, objęła mnie za szyję i od razu usnęła

Jak dzwoniłam sprawdzić co się dzieje i usłyszałam, że płakała o mało co nie wróciłam z Łodzi pociągiem porzucając pracę

Cudem się opanowałam

Jak mnie nie było nie chciała za bardzo jeść - jak wróciłam to z mojej ręki wtrąbiła 120 miligramową butelkę
Wiecie, zakochałam się we własnej córeczce....
A koty rozrabiają na maksa... ale przy okazji opiekują się Karinką. Chmurek leży na jej nóżkach i mruczy, Garfildos i Puszek po obu stronach a Ryś za karę w łazience, bo nie potrafił trafić z mniejszą potrzebą fizjilogiczną do kuwetki.... oby to nie nerki
A dziś jedziemy na piknik jokotowy - Karinka, Chmurek i ja. Kociak polubił szelki i bawi się nimi, a potem bez żadnych protestów ukłąda się do snu - im bliżej Kariny tym lepiej
