maryniaj pisze:Może to jest myśl, żeby zaznaczyć mu jakoś zapachowo gdzie ma się załatwiać? Wrzucić do kuwety sika np. Twojego kota.
to jest bardzo dobry pomysł, tak właśnie zrobię

maryniaj pisze:warto coś w zastępstwie zorganizować, jakaś np. stara blacha do pieczenia, miska duża, niewysoka itp.
też o tym myślałam. to właśnie z blachy na samym początku korzystał mój rudzielec. w sumie, to żwirek wysypałam po to, żeby obadać, czy kocisko w ogóle wie, co to się z tym robi.
kiziorek (który chyba skończy jako Żabcia, rozmowy na ten temat wciąż trwają) już taki szczęśliwy nie jest. siedzi pod łóżkiem i nie pozwala się nikomu dotknąć. wycieczka do weterynarza była dla niego sporym stresem (zmuszona byłam trzymać go w samochodzie na kolanach), wróciłam do domu mokra i zalatująca kocimi siuśkami.
niestety, nasz weterynarz w ostatniej chwili odwołał wizytę - przydarzył się nagły wypadek - ale kuzynka posłała mnie do swojego sąsiada, który normalnie zwierzaków nie przyjmuje (pracuje w innym mieście, tutaj tylko mieszka), ale tym razem zgodził się zrobić wyjątek.
co usłyszałam: najpewniej koci katar, do tego szmery w płucach.
kocisko dostało w tyłek dwa zastrzyki (napisałabym co to dokładnie było, ale ciężko rozszyfrować nazwę) i zaproszenie na kolejne kłucia.
z główką niestety nie pomoże, bo nie ma odpowiedniego sprzętu, z tym już muszę jechać do Inowrocławia.
pozostało znowu czekać, sprawdzać, czy zastrzyk coś dał i szukać kierowcy.
a w domu powarkiwania na temat kolejnego kota nie milkną ;/