Panowie dostali po drugiej porcji Strongholda. Funio dalej już nic, za dwa tygodnie tylko do obejrzenia co w uchach - dość, że tym razem już tam nic się nie ruszało, ani pod światełkiem wziernika, ani pod mikroskopem. Tadzinek w uszyskach to samo, więc świerzb dobity

Za to herpes Tadzinkowy co prawda trochę odpuścił, ale nie do końca. Walnęłiśmy w niego, w herpesa, z grubej rury - Zylexisem, na odporność kociego organizmu. Dziś pierwszy, w sobotę drugi i we wtorek będzie trzeci. A potem czekamy i patrzymy, co z tego wynikło. Koczur w każdym razie zadowolony, że już nie podkradam się do niego z kropelkami
Obaj panowie rześcy i żwawi

Dziś odsunęłam kanapę i wygarnęłam wszystko, co tam było - piłeczki, kasztany, żołędzie i inne przedmioty
zniknięte tam wcześniej

Zainteresowanie było ogromne, chyba z godzinę im zajęły gonitwy i upychanie przedmiotów z powrotem
gdzieś 
A jak wróciłam godzinę temu, to jeszcze im przyniosłam cztery świeżutkie, sprężyste kasztany - docenili bardzo
Zrobili się całkiem przytulaści - fajnie jest, jak zalegam przed telewizorem przykryta miękkim kocem, na którym rozsiada się Tadzinek, a z boku przytula się i domaga miziania Funio w swoim krecikowym futerku
