sprawa wygląda tak:
weterynarz powiedział, że pierwsza wizyta i podstawowe badania będą kosztowały 20 zł, jeśli chcę, mogę go do niego w każdej chwili dostarczyć. leczenie = dalsze wydatki.
mogę ewentualnie poczekać ze szczepieniem mojego kota i wyłożyć pieniądze na te badania, ale to tylko ten jeden raz

pytanie:
- czy kota można dostarczyć na miejsce w klatce, która wcześniej używana była przez królika/inne tego typu zwierzątko? nie będzie drażnił go zapach? weterynarz nie ma transportera, to jedyne rozwiązanie, a jeśli się nie mylę kuzynka ma taką klatkę na stanie, mogłabym ją pożyczyć.
- co zrobić po tym badaniu? chodzi mi o to, co począć z tym kotem jeśli będzie konieczne leczenie. chodzi mi i o pieniądze i to, gdzie go umieścić. na upartego, znalazłoby się na te dwa, trzy dni miejsce w jednym z pomieszczeń u nas w piwnicy (czysto, sucho i ciepło), ale co później? poza tym to dziki kot, nie będzie wariował? a co po tych kilku dniach?
chciałam dzisiaj zrobić mu kilka zdjęć, niestety nie mogłam go znaleźć. może gdzieś powędrował, może nie wyszedł, bo nie zna mnie zbyt dobrze. do tej pory najbliżej pozwolił podejść mojej siostrze. wysłałam ją z aparatem, może ona będzie miała więcej szczęścia.
to na razie tyle.
eh, mam wrażenie, że nie ma ze mnie zbyt dużego pożytku :/