a ja wczoraj po raz pierwszy zostałam owarczana i osyczana przez ... Lokiego
i ciesze się jak głupia
Wychodzę sobie z łazienki i widzę szczupłego burasa wymykającego się chyłkiem z mojego pokoju, tryumfalnie błyszczało mu oko i dzierżył coś białego w paszczy. Jak mnie zobaczył, przyspieszył i zaczął kluczyć.
Dopadłam go pod stołem, żeby upewnić się, że dobrze widzę - upolował dość duże, białe piórko
(zbieram białe piórka dla Taty) - ściągnął sobie z regału; dziad wie, gdzie odkładam takie rzeczy na które on ma chrapkę, a ja nie pozwalam ich zabierać
Pod tym stołem zostałam owarczana i nie udało mi się przechwycić fantu.
Potem ganialiśmy sie po całym mieszkaniu
Jak tylko się zbliżyłam, Loki warczał
(jak Zdzisia o mięso)W końcu dopadłam go w pokoju córki pod pianinem, osaczony, złapany za kark osyczał mnie ostrzegawczo.
a ja się ucieszyłam, że wreszcie jest coś, na czym mu tak bardzo zależy, że gotów jest tego bronić jak prawdziwy dziki kot.
Potem, leżał sobie na łóżku córki
(wg. niego najbezpieczniejsze miejsce w domu) i obrabiał sobie to piórko i napawał się zdobyczą, jak przyszłam zobaczyć, co z nim robi, chwycił je w paszczę i chodu
A później, już nasycony, z zaspokojonym instynktem łowieckim dał się wygłaskać mojemu synowi, leżał z piórkiem w łapach i mruczał i gruchał
Idę dziś szukac piórek
