Córka doktora jest na trzecim roku weterynarii. Jeżeli odziedziczyła sporo po tatusiu, to może będzie klonik
A nasz doktor to prawdziwy Doktor. Walczy do upadłego. I myśli nieschematycznie, co bardzo sobie cenię.
Dzięki niemu żyje Antonio, który trafił do nas z pp i był już trzema łapkami za TM, Pysiu, który przywlókł się do galerii z robaczycą, w stanie agonalnym. To on ciągnął za uszy Myszola itd itd. Wiadomo, że nie każdego zwierzaka jest w stanie uratować, ale walczy i to skutecznie.
A zakochałam się na zabój, kiedy pojechałam z Amelką. Doktor powiedział (dokładny cytat): "Nie po to Pan Bóg dał kotu ogon, żeby go obcinać. Będziemy leczyć." A dwóch wetów przed nim zalecało ucinanie i bałam się tej trzeciej diagnozy.
No i tak. Ja mogę peany na temat doktorka bez końca. No po prostu świetny doktor. O tym, że przystojny i dowcipny, to już nie wspomnę
