Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Lublu pisze:Zaglądałam na inne wątki, a tu nie - bo jakoś tak ściska...No ale napiszę na zakończenie vipkowej historii, jak sobie teraz radzimy.
Odkąd nie ma z nami Vipka, prawie co weekend jest u nas na przechowanie kot - mojej mamy lub siostry TŻ-eta. Tak jakoś wychodzi, że wciąż któraś potrzebuje naszej pomocy. Tak więc do końca mieszkanie się nam nie "odkociło", choć to zupełnie co innego, takie wizyty. TŻ na razie nie chce żadnego futra zamiast Vipka. Ja bym może chętniej przygarnęła jakieś miauczące cuś, ale obawiam się, że gdyby już było, to by mi wciąż przypominało VipkaI nie wiem, czy tak łatwo by go zastąpiło. Zawsze sobie wyobrażałam, że on się przy nas zestarzeje, starci resztkę swych zębów, będzie nam okłaczał ciuchy, łasił się co rano, barankował, chuchał do nosów i w przypływie nagłej miłości kładł doopkę na naszych twarzach...
Gdy myłam kuwetę, ryczałam. Gdy spoglądam na jego ulubione miejsca na balkonie, ściska mnie. Gdy patrzę na podwórko, po którym spacerował, też mnie ściska. (I teraz też już mam mokre oczy). Ryczałam, gdy mnie nachodziły myśli, że jednak zbyt wcześnie podjęliśmy decyzję i zabrałam mu jeszcze trochę czasu. Ryczałam, gdy mi się wydawało, że może dla niego wszystkim było życie tutaj, a nie wiedziałam, czy jest dla niego TAM... Chyba mam do siebie żal, mimo wszystko. Że go zawiozłam do weta, siedziałam obok niego i głaskałam, uspokajając przed podaniem zastrzyku, przed którym powinnam z nim uciec (a on tak grzecznie czekał). Chyba źle na to patrzę
TŻ powiedział mi, żebym mu dała odejść do kociej krainy szczęśliwości, żebym go ciągle nie wspominała z żalem, tylko pamiętała, ile radości nam dał i ile jej doświadczył. No to wspominam, ale czasem mi się nie udaje... Chyba nie do końca potrafię go wspominać. Albo mi smutno, albo wydaje mi się, jakby to było bardzo dawno (a to dopiero miesiąc).
Zorientowaliśmy się też, że Vipek nas, pewnie nieświadomie, przygotował do swojego odejścia. Właściwie cały czas był na balkonie, bardzo rzadko zaglądał do mieszkania, prawie cały czas drzemał albo leżał bez ruchu... Tak jakby go nie było...
Już się całkiem poryczałam
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], MAU, TomasHK i 118 gości