Od paru dni czytam Wasze forum i coś mi się zdaje, ze znalazłam miejsce spotkan ludzi o wyjątkowo wielkich sercach i wysokim poziomie empatii.
Sama koty mam od niedawna - tzn. od zeszłego roku. Dziś nie rozumiem, jak mogłam tak długo egzystować bez nich.
Najpierw pojawiła sie u mnie bura miejska znajda - Sylwester. Chuda jak szkielecik, dzika i nieufna. Syczała na cały świat, na dotyk reagowała paniką i dała noge przy pierwszej okazji. Tyle mojego, ze troche ją odpasłam i posiedziała w cieple w okresie największych mrozów. Wybrała wolność - mam nadzieje ze dobrze sobie radzi.
Na wiosnę kotka sąsiadki urodziła 4 maluszki - wybrałam buraska i nazwałam go "Miluś". Oczyma wyobraźni widziałam wielkie, grube kocisko rządzące okolicą - tymczasem Milusiński zaskoczył nas subtelnością i orientalnym typem - przypomina teraz geparda. Za nic w świecie nie da się go utuczyć i gonią go prawie wszyscy koledzy. Osobowość typu "Książe Pan"

Nastepnej wiosny uradzilismy z mężem, ze trzeba nam teraz "cięzkiej artylerii" (najlepiej Maine Coona) coby Milusia bronił. Na planach się jednak skończyło, bo pojawił sie w naszym domu następny znajda - mały, brudny jak nieszczęście, zapchlony i zaświeżbiony kocurek. Dwa dni myśleliśmy co z nim począć, ale za każdym razem kiedy spojrzeliśmy w jego smutne oczka, no nie dało sie, nie dało sie innaczej.
Po domyciu spod warstwy brudu ukazały się rozkoszne różowości, a z racji bojowego charakteru nazwaliśmy go Mad Max - w skrócie "Maksiunio". Maksio jest całkowitym przeciwieństwem Milusia - to pitbull w skorze kota - jezeli się wycofuje to tylko po to, zeby wziąć wiekszy rozbieg. Poza tym chrapie w czasie snu, puszcza bąki, pochłania jak odkurzacz wszystko co da się zjeść (łącznie z upolowanymi przez Milusia myszami przez co jego brzuszek wygląda jakby połknął piłkę tenisową) i roznosi po domu nasze skarpetki. Dzis nie zamieniłabym go na 100 rasowych Maine Coon.
Od pewnego czasu Maksio dręczy Milusia (gonitwy i niby-zabawowe gryzienie, zakończone jednak zawsze bolesnym miauknięciem i odskokiem tego ostatniego), ale mam nadzieje ze to przejdzie z wiekiem.
Macie jakies doswiadczenia w tym względzie?
Pozdrawiam
nongie