Asia_Siunia pisze:Zdecydowanie oddaje głos na Agn....brak mi słów ile robi dla tych najbardziej pokrzywdzonych, nieuleczalnie chorych kotów którym oddaje swój dom do końca ich dni,za heroiczną walkę o ich kolejne dni życia oraz godne odejście. Nie spotkałam nigdy nikogo takiego - mój głos na Agn
Ja też na
AGN - niemniej Asia; nie agitujemy już

Wstrętny kundel terroryzuje mnie o 5 w nocy, że niby musi już natentychmiast

Jestem tak zagoniona, jak jeszcze nigdy w życiu, bo naprawdę mam problem z odebraniem dziecka ze szkoły, wyprowadzeniem Kuby, ugotowaniem obiadu, odwiedzeniem taty, zrobieniem czegokolwiek w domu ( w którym chyba zaczyna cuchnąć), odrobieniem z małą pracy domowej, a przy tym wszystkim pracując w trybie w jakim pracuję, czyli tak na dobrą sprawę, to od 6 rano do 20, w tych godzinach do mnie dzwonią agenci moi, albo jestem w terenie, albo siedzę przy mailach...

Nie dość, że w domu, to jeszcze w pracy się trochę zadziało i nawarstwiło mi się parę spraw, które muszę załatwić, mamy kilka akcji, które trzeba ogarnąć i dopilnować, tylko nie bardzo wiem kiedy
Mój dzień wygląda tak;
- wstaję o 5, lecę z pieskiem,
- przygotowuje dziecię do szkoły (to jest normalnie droga przez mękę)
- 7 jadę na sieć - jestem w terenie do 14 minimum, czasem do 15, po czym z wywieszonym językiem lecę do domu - pieska trzeba wyprowadzić
- najpóźniej 15,30 odbieram dziecko ze szkoły - szybko daję jej jeść (gotuję byle co, aby szybciej)
- 16,30 lecę z małą do mojego taty - spędzam z nim pół godziny
- 17,00 jadę znowu na sieć - bo nie zrobiłam wszystkiego, co powinnam, gdyż byłam zmuszona przewietrzyć kundla i odebrać dziecko

Małą ciągnę ze sobą, bo nie mam jej z kim zostawić
- 19 - jestem w domu - odrabiamy lekcje
- 20 - siadam do komputera, odbieram służbową pocztę, odpisuję na maile - Zuza robi kolację, którą pochłaniam nie wiedząc nawet co jem
- 22 - przygotowuje jakieś ciuchy na następny dzień. Rozkładam łóżko, nie wiem nawet, kiedy zasypiam
w międzyczasie robię jakieś pranie, zmywanie, czasem zakupy spożywcze (szybkie) albo inne codzienne przyjemności
Padam na pysk

Przepraszam, że tak tu marudzę, ale muszę się wygadać. W sumie jestem zadowolona, bo tato mi zdrowieje, w pracy się układa, tylko... chciała bym się raz wyspać, wziąć długą kąpiel, zamiast szybkiego prysznica, pójść na spacer inny, niż z psem dookoła bloku, poświęcić trochę czasu dziecku, wyciągnąć się we własnym łóżku bez rozpychającego się psa, (którego muszę wyganiać, bo idiota warczy na mnie, kiedy się ruszę, ale wygoniony pies wraca prawie natychmiast

), poczytać dobrą książkę, albo obejrzeć film, o spotkaniu z przyjaciółmi nawet nie śmiem marzyć...

Uda mi się kiedyś?
