
Cisza. Hm... zdarza mi się, że milknę.
Kika chora. Wysiedziałam się dziś u lekarza drobne 2 godzinki z kwadransem. W poczekalni czarny tłum.
No, ale czekałam siedząc i przysypiając więc nie ma co narzekać.
Może dzięki kolejce u lekarza, byłam pierwsza w kolejce po odbiór dowodu rejestracyjnego.
16.55 miałam go w garści!!! Mam nadzieję szybko go nie oddać!
Jeszcze tylko warsztat mi został, by badanie techniczne wstemplowali.
Uff.....
Koty są szczęśliwe jak mnie widzą w drzwiach. One na prawdę za mną tęsknią! Słoneczka moje.
Nie dziwię się im, bo pożyteczna ze mnie istotka.
Kuwety sprzątnę, żwir spod łapek sprzątnę, miski napełnię i jeszcze miła dla nich jestem!
Wdzięczne stworzonka.
Właśnie kończą pałaszować pierś kurzą. Noisowi pokrojona zdecydowanie bardziej odpowiada.
No to będę kroić nich mu idzie na zdrowie.
Od pewnego czasu codziennie jedzą surowe mięso bez oznak zniechęcenia, co bardzo mnie cieszy.
Miód już szaleje! Że też mu się chce fruwać z pełnym żołądkiem!
A Kika kaszleeee i kaszleee, i....
Zaraz muszę ją szturchnąć i leki podać.