Oj tam, oj tam. Piękny Leoncio ma futro doskonałe do wtulania i jak skończy linieć to zacznę zbierać zapisy kolejkowe!
Z PAMIĘTNIKA GABUNI
Pańcia wczoraj w nocy miała OKROPNĄ przygodę. Ja też się przez to nie wyspałam a chłopaki mówią, że pańcia szalała na dole i im też spać nie dawała. Co do pańcia to budzi go wyłącznie służbowy telefon i nawet trochę się dziwię, że pańcia nie wpadła na to, by do niego zadzwonić. Ale może z powodu tego, że pańcio już wcześniej odmówił pomocy, to pańcia uznała, że budzenie pańcia co chwilę nic nie da. I tak przynajmniej do siódmej rano nie wytrzeźwieje na tyle, by wsiąść za kierownicę.
Czy ja napisałam, co się pańci stało...? Nie...?
Mianowicie pańcia wstała od kompa przed północą i sięgnęła do torebki po krople do nosa. A kropli nie było.
Teraz będzie dygresja wyjaśniająca.
Pańcia jako dziecię nieletnie, w wieku wczesnoszkolnym przeniesiona z mazowieckiego lasku do centrum Warszawy, chorowała dość regularnie. Dzięki temu przeczytała mnóstwo książek dla dzieci i młodzieży i kompletnie zniszczyła sobie śluzówkę w nosie. Bowiem pańcia wiele lat nie potrafiła połykać żadnych proszków a i teraz, w wieku bardziej zaawansowanym, nie doszła w tej dziedzinie do przyzwoitego poziomu - ale jakoś sobie radzi. W związku z tą przypadłością jedynym lekarstwem zażywanym w każdej chorobie przez pańcię było musujące wapno i krople do nosa. (Zapalenie płuc likwidowano zastrzykami, dzięki czemu pańcia dożyła do dziś) Po latach okazało się, że pańcia wypaliła sobie w nosie śluzówkę do imentu i już nie była w stanie się bez kropli wysmarkać, a że nienawidzi oddychać ustyma ( bo z kolei to jej wysusza śluzówkę w gardle) spożycie kropli utrzymywało się na wysokim poziomie. W wieku dorosłym pańcia choruje dość rzadko, ale zawsze katar ją dobija i krople są w robocie, inaczej pańcia się dusi, zwłaszcza w pozycji leżącej. Katar męczy pańcię od piątku, więc sporą flaszkę kropli pańcia troskliwie nosiła przy du... eee.. przy sobie.
Koniec dygresji.
...Nosiła, aż sie okazało, że kropli nie ma, jest noc ciemna, pańcio zdążył wypić butelkę pańciowego wina i zamienić z powrotem służbowy samochód w sensie małą, przyjemną corsę na wielką, ciężką lagunę. Jak się okazało, że kropli nie ma nigdzie w domu, odmówił też jazdy do apteki a nawet zmieniania pańci biegów, bo pańcia już była gotowa sama pojechać, wstrzymywała ją tylko myśl, że te cholerne biegi chodzą strasznie ciężko. Wyprawa do Radości do apteki na piechotę też pańci się nie uśmiechała. Zażyła podwójną dawkę acc max i wyruszyła po krople o piątej rano, przedtem w bezrozumnej nadziei przewracając dom do góry nogami sześć razy. Chyba po prostu musiała się czymś zająć.
Jak się łatwo domyślić, dziś robi za zombie i zaraz idzie spać.
Z innej beczki - pańcio przytargał dziś do domu dwie specjalnie zrobione skrzynki z dwoma otworami i umieścił je po obu stronach kociego okienka. Teraz trzeba przełazić przez zakręt, pańcia jutro zrobi fotki poglądowe. Ja tam szczupła jestem, to się przecisnę, ale kartofel ani rusz pojąć nie może o co w tym chodzi...

Na koniec, jako, że ciocia Carmen taka grzeczna to specjalnie dostanie swoje ulubione futro z przyjemnym wyrazem twarzy i zachęcającym spojrzeniem.
