Gdyby mieszkanie było moje a nie wynajem i mieszkałabym sama to nie widzę problemu, ale już przy trzecim kocie miałam wielką awanturę. Kolejne koty nie wchodzą w grę bo stracę lokum taki jest warunek. Ja tez codziennie si ę stresuję,zwłaszcza jak wczoraj wieczorem do nich szłam ok 22 to jakiś kretyn spuścił dwa wielkie psy, które biegają po okolicy. Wołam kocurki, świecę latarką widzę tylko jakieś oczy a za chwilę kolejne. Zorientowałam się,że to te groźne psy, poszłam naokoło, i dałam braciszkom jedzenie w innym miejscu,żeby te psy ich nie zagryzły. Codziennie wracam z pracy 21.30 i już o tej godzinie jest bardzo chłodno, ciemno i jak widać też bardzo niebezpiecznie. Przez te dwa czarnuszki wiecznie żyję w stresie, bo chciałabym móc im pomóc, ale jak widzę,że mimo ogłoszeń,dziesiątek maili do różnych fundacji cisza, to nie wyobrażam sobie jakbym przez kolejne pół roku miała dodatkowe dwa koty. Poza tym ja jestem za miękka na tymczasy, każdy z moich kotów to tymczas, ja już po tygodniu nie mam sumienia oddać kota. Raz tylko miałam niebieską koteczkę 6tygodniową, siostrę mojego pingwinka i znalazł się domek u starszej pani. Mała była za młoda na sterylkę i ta kobieta jej nie wysterylizowała. Wściekłam się na maksa, bo niby zaufana i kumata osoba a o tak podstawowych sprawach jak sterylka nie pomyślała, albo głupia myślała,że jak kot jest niebieski to będzie miała kolejne niebieskie i może sprzeda naiwniakom jako rasowca..... Pojechałam tam i gdy kotka już w domku(kot niewychodzący) odchowała małe, sama dopilnowałam sterylki. Co za ludzie, po tej akcji sama załatwiam już sterylki/kastracje w miarę możliwości bo straciłam zaufanie co do odpowiedzialności ludzi w kwestii rozmnażania. Jak widać stale trzeba edukować społeczeństwo. Też mam problem z kotką,która ma trzy maluchy. Miałam już załatwiony tymczas dla małych i sterylkę dla mamy więc w niezielę poszłam na łapankę. Skończyło się na tym,że kotka dosłownie poobdzierała mi rękę i rozwaliła transporter i nawiała. W piątek będę miała pożyczone dwie klatki łapki bo bez tego nie da rady. maluchy z mamą są w oborze gdzie jest pełno słomy a te małe bąki juz nie są takie małe mają około 8tygodni i mkną z prędkościa błyskawicy. Miałam nawet telefon z adopcji na domek stały dla kochanego pingwinka z czarnym noskiem, ale ich bez klatki nie da rady złapać. Koteczka niby oswojona a okazała się dziką bestią,która tylko może liczyć na sterylkę i niestety na wolność, bo kto da radę i ma tyle cierpliwości,.żeby wyhować takiego dzika, może po sterylce się zmieni. Też mi ta sprawa nie daje spokoju bo wcześniej obora była zamknięta nie mżna było wujść do środa, kociaki coraz większe i bardziej dzikie więc też mam sprawę na cito.
http://www.dogomania.pl/threads/214436- ... a-3-kociaków-i-ich-mamy!codziennie-grozi-im-śmierć!