ana pisze:Pcim, można spróbować sposobu "na torbę transportową". Jeśli takową masz, to dobrze, jeśli nie -- spróbuj z dowolną torbą turystyczną otwieraną na suwak od góry.
Najlepiej by było, żebyś urządził w niej kocie legowisko, wtedy będzie się Heniowi kojarzyła również z azylem a nie tylko z miejscem tortur.
Kota wsadzasz do środka, on ma ograniczone pole manewru, a Ty dojście od góry, do karczku. Można kota dodatkowo skierować główką "do kąta", czyli lekko zasunąć mu zamek błyskawiczny nad głową.
Generalnie - zauważyłam, że jakiekolwiek ograniczenie przestrzeni pomaga, np. pudło kartonowe z dojściem od góry.
Jeszcze inny sposób, który się sprawdzał* z moim neurotykiem, to wzięcie kota na kolana na czas wlewu i owinięcie mu szyi miękkim szalikiem. Oczywiście nie chodzi o to, żeby kocia przydusić! ale ograniczyć ruchliwość. Takoż: szalik dwa razy dookoła kociej szyjki, robi się duży kłąb z przodu kota. Końce szalika do lewej dłoni, a prawą masz na wlew.
No i zawsze działa spokojna nieustępliwość: ja wiem, że kot musi dostać wlew, i on w końcu też wie, że ja wiem i że on musi. I że będę próbować, aż do skutku. Opór jest strategią nie przynoszącą pożądanego efektu.
* czas przeszły tylko dlatego, że kocio już ładnie (no, mniej więcej

) współpracuje i nie muszę się uciekać do ww metod.