Już drugi tydzień, jak kopnął mnie niezwykły zaszczyt atque szczęście ogromne
Zdzisia postanowiła przychodzić do mnie w nocy i zostawać do rana.
Przytuptowuje mrucząc, ugniatając i moszcząc się długą chwilę koło mojej poduszki
następnie daje się głaskać i miziać, wystawia brzuszek, gardziołko, łapki wyprostowane wyciąga do nieba a potem grzecznie śpi.
Na początku Loki łaził po nocach i darł się Caillou! Caillou!
(albo AYO! AYO! - zależy czyje ucho słuchało), potem przyłaził, deptał po nas obydwu i uspokojony, że wszystko na swoim miejscu wracał w nogi Dużego.
Teraz już się chyba przyzwyczaił i dopiero rano przychodzi na inspekcję, czy jestesmy grzeczne i rączki trzymamy na kołderce
Martwi mnie trochę, że brzuszek po sterylce nadal niezarośnięty
Wyglada trochę jak Łąki przed moimi oknami, gdzie własnie trwają trzinowe żniwa
Jak długo odrasta sierść? (23.07 była ciachana)
Natomiast Loki zrobił się płynnie jedwabisty w dotyku. Nie widzę, żeby się osierściał na zimę, ale w dotyku jest tak cudowny, że zamieniam się w macantkę, ilekroć go zdybię
Kilka dni temu przestraszył nas potwornie, bo nie dość, że cały tydzień latał i nawoływał, albo Caillou, albo wszystkich świętych, to nagle zaczął uciekać na nasz widok i na siłę pchać się do szafy Małej Dużej i wciskać w najgłębszy i najciemniejszy zakamarek.
Przyuważyliśmy, że nerwowo gryzie się po grzbiecie i wylizuje. Patrzył też po kątach, jakby znowu duchy widział.
Przez dwa dni mielismy lekcję poglądową na temat syndromu falującej sierści - był tym przerażony, a my nie mniej - jego przerażeniem.
Szczęśliwie wczoraj wszystko wróciło do normy.
Siku, kupa i cała reszta ok. Duchy zniknęły i paniczne dekowanie się w szafie również
Można zawału dostać przez te koty
