Ten pierwszy tekst to o mojej najlepszej przyjaciółce niestety.namówiłam ją na adopcję mieszańca syberyjczyka,kotki.
Kotka młoda i niesterylizowana.
Sikała jej po domu(znaczyła).Przyjaciółka jest z tych co to nie znoszą balaganu-zamykała więc kicię w łazience.I kicia jej zwiała.Nawet szukała jej bez jakiegoś zapału.Kotka była ładna i kontaktowa-może jest w jakimś fajnym domu,może w pseudo...
Moja wina.
Nie każdy powienien/może mieć kota.
Gosia zdecydowanie NIE...
Potem mi opowiedziała ,że poszła z zasikaną kotką do weta.
A wet,przyjaciółka jej rodziny powiedziała,że ze sterylizacją należy poczekać aż skończy się rujka.Kotka Gosi miała rujkę na okrągło.Wet nie podała hormonów bo-UWAGA-"od hormonów koty dostaja raka"!!!
Jak mi przyjaciółka opowiedziała o tym po ucieczce kotki to miałam w planach mord.Zadzwoniłam do weta i zrobiłam jatkę.Pannica ze 25 lat a gooooopia!!!Jak worek od odkurzacza.
I też moja wina.Bo nie poradziłam,nie sklęłam wcześniej...
Kur...czaki moja przyjaciółka gada ze mną codziennie...a o kocie zasikanym milczała jak grób.Powód?Pani wet powiedziała jej,że ten kot"tak ma" i będzie sikał do końca życia po domu.
Wtedy, w rozmowie z tą wet pierwszy i jedyny raz nazwałam jakąś kobietę "K."