Jakoś żyjemy, ale lekko nie jest.
Kasia nadal w leczeniu.
Nie wiem, jak to się stało, że przeoczono osad w siusiach Kasi, ale Kasia ma struwity, a nie tylko samą infekcję.
Tak więc jest Hill's s/d i dodatkowo Uro-Pet, bo Kasia, gdy koty są same, je także karmę normalną, więc teraz, w fazie uderzeniowej, że tak powiem, daję jej także pastę, żeby jakoś zakwasić to wszystko. Co prawda, w Orijenie jest dodatek żurawiny, ale nie są to dawki lecznicze.
Kasia, jak można się domyślać, nie jest zachwycona koniecznością połykania tabletek, a Uro-Pet też jej nie odpowiada, więc ręce mam już pocięte i pogryzione

Z Bisią jeszcze raz byłam u weta, żeby ostatecznie wykluczyć fizyczne przyczyny jej okresowych załamań formy i niezbicie wyszło na to, że Bisia miewa przypadlości trawienne także z powodu stresu: a to jakieś hałasy w okolicy i Bisia wpada w panikę, że nasz dom i ogródek znikają z powierzchni ziemi i biega pół godziny, sprawdzając, co się stało; a to pokłócą się z Kasią; a to ja się spieszę i nie wracam dłużej niż normalnie. Efekt - futerko wyłazi kłębami, kupka robi się rzadsza, słabnie apetyt. Właśnie, gdy byłyśmy u weta, to futerko z Bisi wręcz fruwało w powietrzu.
No i Bisia dostała Kalm Aid Kot do zażywania.
Ja nadal uczęszczam do dentystki i naprawdę nie ma mi czego zazdrościć
Dobrze, że wzięłam pożyczkę na ten cel
W tej chwili tylko Kropcia funkcjonuje bez zarzutu (puk, puk, puk w niemalowane

)