» Czw wrz 01, 2011 8:13
Re: Grzybica
Witajcie!
Swego czasu podczytywałam często ten wątek, gdyż przydarzyła się nam grzybica, mamy dwie kotki, nigdy nie wychodziły na zewnątrz, ale traf chciał, że podczas 'dokacania' tą drugą kotką ok lutego tego roku 7 miesięcznej rezydentce (tak gdybamy) spadła odporność i zachorowała na microsporum canis (robiliśmy posiew). Zaatakowało ją na tyle, że sam weterynarz się zdziwił, konieczne było golenie całego kota, zaszczepiliśmy obie insolem i na szczęście młodsza nie podłapała grzybka..
Po jakiś 2 miesiącach walki, kosztów, kąpieli, tabletek, suplementów poprawiających stan skóry, wspomaganych działaniem insolu jakoś wyszliśmy z sytuacji, która kosztowała nas wiele nerwów.
Zaczęło się od tego, że zarówno ja, jak i mój partner znaleźliśmy u siebie charakterystyczne 'obrączki', byłam wtedy chora, wiec pewnie szybko podłapałam. W życiu nie pomyślałabym wtedy, że to grzybica odzwierzęca! Wyleczyliśmy się smarowaniem lamisilem.
Ale do rzeczy. Mamy problem z mieszkaniem. Wiadomo, kiedy walczyliśmy z grzybicą u naszej kotki, czyściliśmy mieszkanie na tyle ile się dało, choć weterynarz powiedział, że tak naprawdę nie da rady wyplenić wszystkich zarodników.
Mamy teraz wrzesień, koty zdrowe (działa pewnie na nie insol - czyli jakoś do lutego 2012 są zaszczepione, nie wyobrażamy sobie szczepić ich ponownie profilaktycznie ze względu na koszty, tj. za 2 kotki to 600zl) a ja co jakiś czas łapie canisa, zdarzyło się to ok. 6 razy, mój partner też ostatnio odkrył u siebie "obrączkę". Wniosek? Zarodniki nadal są, no i działają, jak pomyślę, że mielibyśmy znów to przeżywać to robi mi się słabo (zarówno koszty, sama choroba jak i to, że mieszkamy w kawalerce, oddzielanie np. od wypoczynku, który w nocy rozkładamy do spania jest w trakcie dnia niemożliwe, a w trakcie nocy zamykaliśmy kotkom drzwi pokoju przed nosem, co skutkowało całonocnym miałczeniem..)
Jeśli coś podłapaliśmy, leczyliśmy to lamisilem, po jakimś czasie schodziło..
No i pytanko - myślę, że dużo zarodników nadal jest w wypoczynku, to duża sofa, z której siłą rzeczy korzystamy i my, i kotki. Chcielibyśmy ją jakoś odkażyć, myślicie, że wypranie jej karcherem z każdej z możliwych stron (jest to sofa systemowa, można ją rozłączyć na części) pomoże i problem zniknie?
Podłogi myjemy z rozpuszczonym domestosem.. Powoli dochodzę do jakiejś schizy bo co nie robimy to i tak podłapujemy my, a co dopiero gdyby historia z futrami miała się powtórzyć..
Myśleliśmy o tej świecy dymnej, o której pisałyście, ale mieszkamy w bloku, byłby problem z dymem np. przedostającym się pod drzwiami na klatkę itp a nie chcemy krzyczeć wszem i wobec, że odgrzybiamy mieszkanie.. Poza tym jak w przypadku świecy jest z żywnością w mieszkaniu? (np jakieś przyprawy, makarony, itp itd - do lodówki chyba nie przejdzie), jak jest z ubraniami? - czy są do prania - chodzi mi o stronę techniczną świecy.. Jeśli ją stosowaliście to napiszcie jak radziliście sobie z takimi rzeczami?
Nie mam pomysłu jak rozwiązać nasz problem, mam nadzieję, że ten karcher pomoże przynajmniej jeśli chodzi o wypoczynek którego nie czyściliśmy ani nie odkażaliśmy do tej pory bo jak to zrobić by go nie uszkodzić (ma jasnoszary kolor). A z drugiej strony jestem przerażona, bo nie da się przecież wyczyścić wszystkiego i wszędzie..
Pomocy :/