Powrót na wolność: kiedy i jak?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sie 31, 2011 14:42 Powrót na wolność: kiedy i jak?

Dziś odebrałam kicię po steryzlizacji. Kota odłowiona do sterylizacji była we wczesnej ciąży, gniazdująca... (niestety nie udało mi się namierzyć gniazda).
Kicia ma odpocząć po podróży, rozprostować łapki i zostać wypuszczona. Znam kotke od kilku miesięcy, będąc w pierwszej ciąży przywedrowała za kocurem, którego dokarmiałam i potem regularnie się stołowała. Przybiegała wieczorem (dość punktualnie) czasami rano (chyba z wależności od apetytu maluchów, którym zabierała jedzenie na wynos).
Kicia była w Azylku kilka dni (sterylizacja i gojenie)
Chciałam zapytać czy macie jakies doświadczenia z powrotami kotów na łono miasta?
Czy sa jakies zasady, których powinnam bezwzględnie przestregać?
Czy wypuścić ją w wieczornych godzinach karmienia, żeby sie najadał tam gdzie dostawała jeśc i spokojnie nocą połaziła? Boje się, ze po całym zamieszaniu z odławianiem do klatki, sterylizacją, podróżami samochodem "znielubiła" mnie i zwyczajnie jak sie już uwolni nigdy więcej nie pokaże sie na posiłku?
Mam zamiar kicie zaobrozować, podpisać i oczywiście dokarmiać... Chciałabym mieć kontrolę, żeby w razie braku ciepłego miejsca bytowania zająć się nią zimą (wiem, że kota na pewno ma nore gdzie urodziła 4 młode... potem prawdopodobnie będąc juz w drugiej ciąży przeprowadziła młode do piwnicy bloku (na nieszczęście zamieszkałego przez oprawców) i tam zostawiła. Zaczęła omijać tę okolicę piwnicy i zaglądać do młodych, na posiłki przychodziła ze starego miejsca (wniskuje po kierunku z którego przybiegała kiedy miała jeszcze maluchy w norze).
Być może kotka miała dom, nie wygląda mi na dzikusa daje sie ubrac w szelki, wie, że żeby wyjśc na dwór tzreba miauczec przy drzwiach, siaduje i zawodzi na parapecie okien...
Macie jakieś rady... każda wskazówka jest dla mnie cenna, bo to mój pierwszy raz.
Aśka
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Śro sie 31, 2011 15:25 Re: Powrót na wolność: kiedy i jak?

Zapytaj Efcia1 - wie wszystko o wypuszczaniu, bo łapie ze 200 kotów rocznie (wypuszcza trochę mniej, bo część trafia do domów)!

Obróżka może nie być dobrym pomysłem. Musi być bezpieczna, na gumce, by kot się nie powiesił. A wolno żyjące koty bardzo szybko takich obróżek się pozbywają. Można by kotkę zaczipować natomiast - są czasem akcje darmowego czipowania.

Oczywiście musisz być przygotowana na to, że kotka może się obrazić i przez jakiś czas się nie pokazywać. Ale niemal zawsze wracają na miejsce dokarmiania.
ObrazekObrazek
______________________________________________________
Można skontaktować się ze mną poprzez wiadomość na stronie:
www.facebook.com/sztukamruczenia

VVu

 
Posty: 3758
Od: Pt maja 14, 2010 11:46

Post » Śro sie 31, 2011 18:06 Re: Powrót na wolność: kiedy i jak?

Dziekuje za kontakt do Efci.
Mam obróżkę ze specjalnym zapięciem, które odpina się przy większym "nacisku".
trochę ją poprawię, zrobie jak najlżejszą, bo jest sztyna... żeby kici nie dokuczała.
Nie myślałam o czipie... o obróżce pomyslałm w kontekście postrzegania i traktowania kotki przez ludzi. Mam wrażenie, że koty uchodzące za mających włąscicieli są lepiej traktowane, a i potencjalny oprawca będzie sie bał prześladować kota, który ma "obrońcę" właściciela.

Boję się strasznie, że nie wróci :( taka sie zrobiła przymilna po tym wszytskim i towarzyska.
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Pon wrz 12, 2011 11:00 Jakaś klątwa chyba ciąży nade mną :(

Wczoraj wypuściłam kicię odłowioną i po zabiegu. Kotka nie chciała nigdzie biec sama, jak tylko traciła nas z oczu zaczynała zawodzić (zawodzenie opuszczonego). Jak zobaczyłam, że nic z tego postanowiłam kicie złapać i zabrać do domu, ale nie chciała już podejść i dać się złapać (jedzonko nie pomagało). Mój chłopak stwierdził, że chyba boi się sama biegać więc poszliśmy za nią. Oprowadziła nas po swoich dziurach (część była już pozamykana część okienek otwartych). Prowadziła nas oglądając się czy za nią idziemy. Po tym jak wbiegła na posesję pobliskiego domu zostawiliśmy ja i wróciliśmy do domu. kicia jeszcze dwa razy obiegła swoja trasę (tyle widziałam z okna) i zawsze mijając klatkę zawodziła. Wydaje mi się, że nas szukała i nawoływała. Posiadywała i zawodził w krzakach w których z nią siedzieliśmy. Rano pobiegła, ale nie wiem gdzie... Czuję się strasznie, nie wiem co będzie z kicią i dlaczego tak nas potraktowała tzn. wyglądało to tak, że nie chce wracać do domu tylko chce żebyśmy z nią biegali i łazili po tych kryjówkach... wyglądało to trochę tak jakby uznawała nas za część stada, może swoje dzieci? Jak była w domu i dochodziła do siebie po sterylizacji nie wykazywała zainteresowania ani nami ani kotami... wręcz przeciwnie ganiała moje koty domowe i rozstawiał po kątach, nie pałała tez chęcią kontaku z nami dopiero na dworze po wypuszczeniu... była jakby zagubiona...
Zwykle kicia przychodziła wieczorami na posiłki pod balkon. chyba oszaleję jeśli wieczorem nie przyjdzie. Po tym wszystkim żałuję, że ją wypuściłam, boję się, że się nie odnajdzie na wolności :(
Tyle kotów jest odławianych i wypuszczanych, a ja za co się nie wezmę to spartole :(.

Znacie zachowania kotów wolnożyjących, myślicie, że da radę i to tylko chwilowe płacze za nami czy lepiej jak tylko przyjdzie na posiłek złapać ją?
pododbno koty nie przywiązują się do człowieka jak to się stało, że ona w ciągu kilku dni tak się uzależniła od nas?
Oszaleję chyba.
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Pon wrz 12, 2011 11:19 Re: Powrót na wolność: kiedy i jak?

Joanna jeśli kotka złapana na sterylkę pozwala się głaskać w domu (sama podchodzi do rąk człowieka), to nie jest to kotka wolnożyjąca, ale prawdopodobnie kotka bezdomna. Jest oswojona, musiała mieć kontakt z człowiekiem od małego. To, że na dworze nie pozwala do siebie podejść, to też normalne. Przy łapaniu kotek na kastrację, zawsze jest niebezpieczeństwo, że w klatce lub w domu okaże się, że kot jest oswojony. Wszyscy łapacze się chyba tego boją, bo w takim wypadku wypuszczanie go z powrotem "na wolność" jest trudne.
Ta kotka żyła na wolności, więc pewno sobie w swoim miejscu poradzi, chyba, że jest to jakieś skrajnie niebezpieczne miejsce. A Ty rozważ, czy możesz ją przygarnąć. Bo wzięcie do domu, to pewno sporo czasu i zachodu, żeby ją wyadoptować, no i na dodatek trudność w pogodzeniu ze swoim stadem.
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14785
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pon wrz 12, 2011 11:46 Re: Powrót na wolność: kiedy i jak?

mimbla64 pisze: A Ty rozważ, czy możesz ją przygarnąć. Bo wzięcie do domu, to pewno sporo czasu i zachodu, żeby ją wyadoptować, no i na dodatek trudność w pogodzeniu ze swoim stadem.


Gdyby nie to, że ganiała moje koty pewnie bym jej nie wypuściła. Za wypuszczeniem przemawiało też to, że wydawała się być bardzo nieszczęśliwa. Wysiadywała na parapecie wyglądając przez okno, była smutna i jak tylko ktoś podchodził do drzwi wejściowych biegła, żeby się wydostać. Kotka dawała się głaskać, ale tylko w określony sposób jak tylko coś było nie tak waliła nas łapką ostrzegawczo, że nie życzy sobie dotykania. Wydaje mi się, że to nie typ kota łaszącego się na kolanach u człowieka.Byłam pewna, że będzie najszczęśliwsza kiedy odzyska wolność... nie wiem skąd ta jej rozpacz po nas i z drugiej strony brak chęci powrotu do mieszkania.
Mój kocur i kota były jej pobytem bardzo zestresowane, druga kotka, która obecnie opiekuje się jej małymi atakowała ją, ale atakuje teraz wszystko w obronie tych małych. Właściwie w tej sytuacji nie mogłabym zostawiać kotów samych w domu, bo stale trzeba kontrolować sytuację, żeby nie zrobił się kocioł i rozdzielać koty. Mój kocur jest dość duży i silny wcześniej czy później zacząłby walczyć o swoje prawa (taj już jest z trzecią przygranięta kotką, która do końca nigdy nie została zaakceptowana i od czasu do czasu zdarza się, że dostanie łomot, bo to też niestety zadziora). Ale jeżeli ma cierpieć i marznąć zimną, wolałabym ją zabrać i martwic się co dalej... nie zniosę jeśli coś jej się stanie.
Pocieszam się tylko tym, że kicia jest sprytna odchowała czwórkę maluchów... Kotki nie miały ani pcheł ani robaków zdaje się, że gniazdo musiało być czyste, a sama kotka wydawała się być zadbana (czysta i zdrowa).
Nie wiem tylko w jakim celu kici oprowadzała nas nocą po swoich kryjówkach? Wyglądało to niesamowicie...
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Pon wrz 12, 2011 18:28 Re: Powrót na wolność: kiedy i jak?

Kicia przyszła na stałe miejsce karmienia sprzed odłowienia mniej więcej o tej porze co kiedyś.
Zbiegłam z jedzeniem i piciem, ale chłopak zabronił mi z nią "rozmawiać" zostawiłam więc wszystko i odeszłam. kicia zamiast jeść pobiegła za mną maiucząc.
Serce mi pękało, ale uciekłam do klatki, żeby mnie nie widziała. Siedzi chyba pod samochodem na parkingu. Spotkała kocura (chyba ojca tych maluszków i siedzą razem).
Wydaje mi się, że nie jest zdezorientowana skoro wiedziała gdzie i kiedy wrócić na jedzonko... Jej mam nadzieję, że skoro zobaczył gdzie zostawiam jedzenie jak zgłodnieje pójdzie jeść...
Jak ja nie wykituje na serce to będzie cud. Zupełnie nie potrafię nabrać dystansu do całej tej sytuacji i wydaje mi się, że bardziej ją skrzywdziłam niż pomogłam :(.
Byłam dziś popytać gdzie ona mogła mieć to gniazdo, chodząc po domkach po których wczoraj nas oprowadziła, ale nikt się nie chce przyznać. Znają ją widywali w ciąży i potem z kociakami, dokarmiały ją starsze siostry zakonne w swoim ogrodzie, ale nic poza tym.
Zdanego pewnego miejsca gdzie mogła urodzić... czy to możliwe, że znalazła tak bezpieczne miejsce, że nawet sam właściciel posesji nie wie o jego istnieniu?
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 148 gości