
pewnie uspokajam się trochę-nie mam dobrego rozwiązania-Kicia nie może mieszkać w altanie,do domu wziąć jej nie mogę.Pani która zadzwoniła brzmiała sensownie,nie straszna jej sterylka,umowa.Widać że przemyślała decyzję.Są koty wychodzące,żyją szczęśliwie.Mała nie może długo siedzieć sama bo człowiek będzie jej obcy.Jak pojadę to sprawdzę warunki i podejmę decyzje.Pojadę z Agatą i z Magdą.One mi pomogą.
A teraz relacja z dnia wczorajszego: Kicia czekała grzecznie w altanie,poszła z nami do weta-dostała 2 odrobaczenie,pani doktor pooglądała stwierdziła że cudo,zajrzała do uszek(wcześniej mała był u nie mojego weta,nic nie oglądał wolałam sprawdzić)czysto,zdrowa,dostała książeczkę
A Czaruś

-wszedł do transportera po jedzenie.Zamknęłyśmy go.I Czaruś zawalczył,transporter prawie rozwalony,do jedzenia doszło siku i kupa ze strachu.Nie mam samochodu(jeździ z TŻ na delegacje)do weta było daleko-drugi koniec Strzelec.Czarek walczył całą drogę.U weta też walczył.Pani doc jak go usłyszała stwierdziła że w piątek powtórka(ciekawe jak

)dostał trzy zastrzyki,witaminy * 2 i antybiotyk trzydniowy.Droga powrotna koszmar.Smród s transportera i wojujący kot.Jak na działce otworzyłam transporter ukazał się straszny widok-brudny,mokry Czaruś obrażony i zrezygnowany.Ale miał chytry plan

-po wyjściu zaczął ocierać się o mnie i Magdę-wszystko do prania.Dziś pojadę sprawdzić co u niego .
A i jeszcze tekst pani doc-niech się pani nie martwi,jak kot się lepiej poczuje to może zgodzi się wejść do transportera
