cd
Jak się zorientowałam że to Broszka poszła na wycieczkę to bardzo się zmartwiłam bo pozostałe seniorki były większość życia wychodzące a Broszka po pierwsze ma niewydolność krążeniowo-oddechową i zdarzają się jej zapaści i omdlenia wysiłkowe, po drugie trafiła do mnie młodziutka i prawie rok spędziła w domu, nie wiedziałam więc czy nagłe znalezienie się na dworze nie spowoduje u niej szoku...
Najbliższy teren mamy dość przyjazny dla kotów i żyje tu stadko kotów wolnożyjących które wszędzie się wciąż kręcą wokół domu i na podwórku. Bałam się że mogą np próbować atakować Broszkę bo walki terytorialne między kotami są tu bardzo częste i stado przepędza obce koty
Szybko poleciałam więc jej szukać robiąc rundki wokół domu a muszę zaznaczyć że chodzę o kulach i taki trekking nie jest dla mnie łatwy
Oczywiście jak tylko się pojawiłam na dworze to wokół jak zawsze pojawiło się kilka kotów gospodarskich co skutecznie utrudniało poszukiwania bo "trekkingowały" razem ze mną

Dobrze że sąsiadów mam na tyle daleko że nikt mnie nie widział i nie słyszał, bo musiało to wyglądać komicznie: baba o kulach "kulająca się" wokół domu i wołająca: Broszka! Broszeńka! a wokół niej kilka kotów które bezskutecznie próbowałam odpędzić a im bardziej próbowałam tym bardziej zdziwione się do mnie pchały
Przy którejś rundce kiedy już ledwo lazłam - zobaczyłam w końcu Broszkę w krzakach na tyłach domu, rozpłaszczoną z wielkimi gałami i zjeżoną sierścią - słyszała mnie i widziała ale oczywiście ze strachu się nie odzywała... Koty wokół mnie skutecznie przeszkadzały... nie byłam w stanie ani do Broszki dotrzeć ani Broszka do mnie, zresztą jak stanęłam to po chwili koty też zobaczyły Broszkę i zaczęły do niej podchodzić a ona warcząc zaczęła się wycofywać głębiej w krzaki.
Wróciłam więc do domu bo to nie miało sensu. Wystawiłam kotom gospodarskim pełne miski na parapety i miałam nadzieję że w czasie kiedy będą jadły może uda mi się zgarnąć Broszkę. Niestety, koty owszem chętnie zajęły się jedzeniem, ale Broszka nie chciała do mnie podejść a jak się zbliżałam to się oddalała - i tak robiłyśmy kolejne rundki wokół domu aż w końcu padłam... Usiadłam sobie a Broszka kolejną rundkę zrobiła sama - po czym jak zobaczyła mnie po wyjściu zza rogu domu to ucieszona podniosła ogonek i dała znać że cieszy się że mnie widzi, ale oczywiście ani myśli do mnie podejść
Po pierwszym szoku bardzo jej się spodobał trekking wokół domu - w mojej obecności trochę wyluzowała i zaczęła zwiedzać
cdn