Witam.
My już jakiś czas w domciu.
Było trzeba obiadek podać bo TŻ dwie lewe rączki dostał

Dotarliśmy szczęśliwie, chociaż już przez chwilę myślałam że czeka mnie dłuższy postój w Waw-ie
Marcuś w pociągu przyciągał uwagę każdego, wyglądał z ciekawością co się dzieje w przedziale.
Wszystko pięknie ładnie, ja z każdym przebytym kilometrem bardziej pokochiwałam tego przytulaska.
Oh szczęście, dwa wspaniałe koty...
Wchodzę do domu a mój Laki na transporterek wielki syk.
zaprowadziłam maluszka do pokoju małej Mea dałam mu tam jeść pić (nie zjadł i się nie napił

) kuwete też mu tam wstawiłam - na razie czysto.
Chwila nieuwagi, małe zamieszanie Laki wparował do pokoju.
Na szczęście szybko zauwazony i złapany w moje ręce.
Marcek podszedł do niego z małą rezerwą a Laki zaczął ak warczeć że mnie ręce wibrowały.
Czeka nas chyba izolowanie - maluszek zajął pokój córci a Laki jest w naszym.
I teraz nie wiem czy dobrze (?)
Czy dobrze że Laki z nami a Marcepanuś jest odwiedzany.
Mam nadzieję że w krótkim czasie zakończy się bunt i będę mogła rozkoszować się widokiem ich miłości.