Cmentarz Brwinów.Są kocięta.Jest źle,potrzebna karma,głodne

Opiekunko, to przecież nie agresja, tylko właśnie troska o koty.

Uważam, że masz rację w kwestii nagłaśniania sprawy - ludziom nie należy zbytnio ufać. Jednak na razie pomagają tylko przyjaciele kotów, to w ich kręgach sprawa jest znana.

No i jeszcze jedno - nie wymagajcie od Opiekunki, że jedna kobieta swoimi środkami zapanuje nad stadem kotów z KK - są ograniczenia finansowe i fizyczne. Jednak właśnie po to jesteśmy i działamy na cmentarzu, żeby Jej w tym pomóc - i już dużo udało się zrobić, z pomocą dobrych ludzi!

Opiekunko - witamy na forum. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej - jest tu wiele podobnych osób, które poświęcają codziennie swój czas i pieniądze, żeby pomagać i karmić. Naprawdę razem można więcej :-)

Fleur pisze:No i jeszcze jedno - nie wymagajcie od Opiekunki, że jedna kobieta swoimi środkami zapanuje nad stadem kotów z KK - są ograniczenia finansowe i fizyczne. Jednak właśnie po to jesteśmy i działamy na cmentarzu, żeby Jej w tym pomóc - i już dużo udało się zrobić, z pomocą dobrych ludzi!

wszystko rozumiem, ale mam wrażenie, że ona zwyczajnie ma pretensje do nas, że nagłaśniamy sprawę- a kwestia np. kastracji została ewidentnie zaniedbana. I jak ktoś chce pomóc- nazywa to złą wolą i niepotrzebnym szumem.

Hmm, ja te posty odebrałam raczej jako obawę, że po akcji pomocowej zainicjowanej na miau zapadnie cisza, a potem pałeczkę przejmą mieszkańcy, którym obecność kotów przeszkadza i zażądają od gminy rozwiązania "ostatecznego". A gminy jak to gminy często dobro zwierząt mają w poważaniu, w przeciwieństwie do estetycznego wizerunku miejsc publicznych i zwyczajnie zlecają wyłapanie oraz uśpienie ich hyclowi... a wtedy wystarczy im jedna noc i po sprawie.

tak, rozgłos jest nie wskazany w takich sprawach, to prawda, każdy kto karmił/ karmi na cmentarzu wie jakie są tam warunki dla kotów

na każdym prawie cmentarzu są koty
ALE ten wątek musiał powstać, musieli się kociarze o tym dowiedzieć, by móc coś zrobić, jakoś pomóc tym kotom, bo na tym cmentarzu małosię nie robiło by koty miały lepiej, by zmniejszyć ich populację, zapobiec dalszym chorobom; ja miałam wrażenie, że to stado od dłuższego czasu zostało porzucone, zostawione na pastwę losu, gdzie nie spojrzysz tam kot, w różnym stanie
i nie mówi tu o karmieniu kotów, każdy karmi jak może, czym może i tego się nie wytyka

Opiekunko osoby, które są zaangażowane w tą sprawę naprawdę są oddane kotom i nie robią tego dla poklasku, chcą pomóc, nie oczekują nic w zamian. Niestety w takich sytuacjach konfrontacje, nerwy, emocje są zawsze, powinniśmy się jednak skupić nad tym co można jeszcze zrobić, jak najszybciej pomóc tym kotom, czasami trzeba zacisnąć zęby i robić dalej tą czarną robotę! bo nikt inny tego nie zrobi za nas.

Opiekunko Twoja pomoc na tym cmentarzu jest cały czas bardzo potrzebna, te koty Cię potrzebują, osoby które łapią też potrzebują tej pomocy ale uwierz mi bez pomocy nie damy rady tego ogarnąć.

Może rzeczywiście zbyt mocno zareagowałam, za co przepraszam, ale nie podoba mi się podejście Opiekunki... dobrze, że powoli udaje się opanować sytuację.

Pani opiekunko.. rozumiem, że robienie szumu może zwrócić uwagę osób nieprzychylnych kotom, ale jak sama Pani wie
koty łapane są do sterylizacji w godzinach mało uczęszczanych przez ludzi i tak, żeby możliwie nie zwracać uwagi na łapanki..
my wszyscy oczywiście o tym wiemy.. to raz..

dwa..pisze Pani , że
"Znam prawie wszystkie koty i staram się im pomagać nie tylko dokarmiając. Większość kotów jest zadbana /jak domowe, a może lepiej / z których część z pewnością ma właścicieli. "

bardzo mi przykro to pisać, nie wiem jakie Pani widziała koty domowe, ale jak dla mnie koty, które nie są kastrowane/sterylizowane, koty, które mają ogromne wrzody zamiast oczu, koty, które mają koci katar i robaki,
które zjadają je od środka.. raczej dobrą opieką otoczone nie są...
Proszę mi wierzyć.. jestem wolontariuszką w schronisku już dłuższy czas.. przewinęło się od tego czasu spokojnie
ponad setkę kotów.. były tylko dwa koty, które były w tak złym stanie jak te, które są pod Pani opieką..

"Poważnym problemem były koty, które pojawiły się niedawno / przebywające tylko w jednym miejscu / prawdopodobnie z chronicznymi dolegliwościami, powodującymi ich chudy wygląd, pomimo że były karmione jak pozostałe, 2 razy dziennie"

Te dolegliwości to robaki oraz zapewne nieżyt nosa uniemożliwiający jedzenie...
jak również mogę się domyślać, chore oczy.

Natomiast mam pytanie... jak Pani sądzi, skąd nagle wzięło się kilkanaście ciężarnych kotek i aż tak dużo kociąt?
I najważniejsze czy koty, którymi się Pani wcześniej opiekowała były wysterylizowane/wykastrowane?

z dobrych wiadomości na dziś :

Dostałam wiadomość od Pani Magdaleny reprezentującej firmę KRAKVET i...
Dziś zostały wysłane od Krakvetu dwie paczki dla kotów z cmentarza,
z różnym jedzeniem o łącznej wadze : 45 kg

Tak więc mili moi koty na cmentarzu przez dłuższy czas będą miały pełne brzuchy,
a my możemy zająć się już tylko szukaniem domów oraz sterylizacją i kastracją !

WIELKI UKŁON w stronę firmy KRAKVET !
:1luvu: