O kurcze......... co tu się dzieje???
Ludzie spoko. Bez kłótni bardzo proszę. Bardzo!!!
Na tym wątku ma obowiązywać bezkonfliktowość (czy jest takie słowo w języku polskim?)
Nikt nie ma obowiązku pomagać. A tym co to jednak robią, bardzo serdecznie dziękuję.
Miuti, były akcje pomocowe dla mnie, grała już dla moich podopiecznych Wielka Orkiestra Kociej Pomocy. Pamiętam i jestem wdzięczna. Wiem, niektórym nie podziękowałam jak należy. Wynikało to z mojej depresyjnej apatii związanej z brakiem pracy (sprawa z zeszłego roku).
Jak pisałam w pierwszym poście, jest ciężko. Ale nie chciałabym aby moja egzystencja na forum miała otoczkę martyrologii.
Oczywiście, że wiem o co chodzi Miuti i Kasi D. Doświadczam tego. Opieka nad kotami, które stają mi na drodze wypełnia mi czas i siły całkowicie. Ale są osoby (nie mam na myśli forum), które mi obowiązków przysparzają, zdejmując je tym samy z siebie. Przykład ostatni tydzień mojego umownie zwanego „urlopu”. Każdego dnia po kilka telefonów w sprawie kotów. Każdy ten telefon to oczekiwanie, żądanie czegoś tam ode mnie. Powoli zaczynam uczyć się asertywności.
Ale z drugiej strony są też ludzie, którzy pomagają (finansowo, fizycznie czy w innej formie). I dzięki nim czuję, że nie jestem sama w tym co robię. Dziękuję Wam.
Wiem też, że są koty bardziej i mniej medialne. Czasami jeden kot uzyskuje gremialną i długofalową pomoc, a w tym samym czasie zagłodzone i chore całe stado nie wzbudza szczególnej empatii. (Nie piszę o swoich stadach podopiecznych lecz generalizuję.) Cóż, takie życie.
A wracając do spraw życiowych, jednak muszę uciekać się do żebraniny w konkretnym i wymiernym celu:
viewtopic.php?f=1&t=132110