A miało być już tylko lepiej...

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim

Post » Sob sie 20, 2011 16:02 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

przeczytałam...przerażające co człowiek potrafi :evil:
mocne kciuki za udaną łapankę .
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43985
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sie 20, 2011 17:36 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

dorcia44 pisze:przeczytałam...przerażające co człowiek potrafi :evil:
mocne kciuki za udaną łapankę .

kciukasy za powodzenie

jovana

 
Posty: 57
Od: Wto cze 07, 2011 18:06

Post » Nie sie 21, 2011 11:40 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Udało mi się odłowić matkę (prawdopodobnie jest znowu w ciąży, wnioskuję po tym, że z boków wystają jej " kulki" których nie ma u moich kotek, nie jest jakoś specjalnie gruba ale na pewno wygląda inaczej niż moje nieciężarne koty). potem wieczorem odłowiłam dwa młode, z oględzin (tyle ile udało mi się zobaczyć) wyglądają ok. oczka w porządku (o oczka najbardziej się bałam z powodu tego chloru, który rozlali w piwnicach). Kotki i matka strasznie przeżyły samo odławianie (nie wyobrażałam sobie, że mały zwierzak może tak strasznie walczyć, rzucały się bidulki tak, że ledwo mogłam donieść klatkę do domu. Są bardzo przestraszone i obrażone - nie chcą ani jeść, ani pić :( mam nadzieję jednak, że natura zwycięży i jak trochę odsapną to zjedzą. Całą noc siedziały w szafce z butami, opróżniłam im większość półek, zrobiłam legowisko, postawiłam miskę z wodą, mlekiem i jedzeniem, Wstawiłam też małą kuwetkę z trocinami. Zmartwiło mnie jednak to, że matka strasznie na nie warczy i odpędza, a małe bardzo się boją nie tylko mnie, ale i własnej matki (może dlatego, że jest znowu w ciąży? może są już za duże i traktuje je jak zagrożenie). Kota i koty były zamknięte w przedpokoju - małe w szafkach matka w klatce (klatkę dostałam do transportu). Ok 4 rano zaczęła strasznie miauczeć i niestety pękłam wypuściłam ją, z przedpokoju... znalazła sobie miejsce na parapecie i tam spała, zjadła rano i teraz drzemie czasami robiąc mi wyrzuty miauknięciami. Dostała w przedpokoju swoja kuwetę ze żwirkiem, ale jak na razie nie korzystała (z tym mam właśnie problem jak zamknęłabym je w klatce to nie maiłyby gdzie robić siusiu i innych rzeczy dlatego wypuściłam... nie wiem czy dobrze). Z matka nie będzie problemów, pozwala się pogłaskać po główce i mnie i mojemu chłopakowi, nieufna ale nie dzika, natomiast maluchy to dzikusy: warczą jak otwieram szafkę, syczą, rzucają się do ataku... będę miała problem z zapakowaniem ich do klatki, ale będę się martwić jak złapię wszystkie.
A teraz najlepsza chyba wiadomość, że chyba dwa pozostałe są żywe, sa w innym miejscu piwnic niż te dwa pierwsze maluchy, które dały się odłowić i chyba maja problem z wyjściem na zewnątrz, Albo spadły z rur pod sufitem gdzie jest dziura wejsciowa/wyjsciowa, albo są tak przerażone, że mimo głodu boja się wyskoczyć (jednego widziałam na pewno, łaził po podłodze ciepłowni jest chyba cały (nie kulał i nie widziałam poparzeń) wydaje mi się, że mignął mi i drugi, ale są tak umaszczone, że nie bardzo je odróżniam... problem polega na wydostaniu ich stamtąd... siedziałam od 7 rano czyli od zwykłej pory karmienia, kusiłam tuńczykiem i puchowymi pachnidłami, ale tylko przeraźliwie miauczą jak kiciam, nie widzę ich teraz słyszę tylko straszne zawodzenie, nawoływanie opuszczonego wg. książki o kotach jeden przez drugiego stąd wnioskuję, że muszą być dwa... nie wiem czy nie tęsknią za dwoma już odłowionymi?).
Nie ma gospodyni bloku, dzwoniłam do administracji na numer alarmowy, żeby udostępnili mi to pomieszczenie do postawienia klatki, przyjechał dyżurny hydraulik i okazało się ze nie ma klucza, tłumaczą się procedurami i weekendem (gdyby była jakaś awaria, pęknięta rura to podobno mogą przeciąć kłódkę, ale dla kotów niestety nie mogą, przypuszczam, ze boją się ew, nieprzyjemności i kazali czekać do poniedziałku aż będą panie w administracji ew. mam czatować aż wróci gospodyni i błagać, żeby mnie wpuściła do ciepłowni (rozmawiałam z nią w sprawie kotów i wiem, że będzie ciężko obawiam się, że będę musiała poczekać do jutra). nie chciałam ich zostawiać be z jedzenia więc wrzuciłam kilka serduszek kurzych w stanie rozmarzającym, żeby zjadły coś co zawiera trochę wody, ale słyszę tylko to zawodzenie i nie podeszły do nich nawet. Mam nadzieję, że jak odeszłam od dziury to na spokojnie sobie to namierzą i zjedzą. Bardzo mi ulżyło, że żyją pilnuję albo na parkingu albo w oknie :) na zmianę z chłopakiem, czy troglodyta z synem się tam nie kręcą, wczoraj tylko zaglądali, ale zaraz odeszli. Druga noc nieprzespana w domu armagedon ;) ...padam, ale trochę się uspokoiłam, bo kotki żyją i że udało mi się załapać matkę (co wydawało mi się nieosiągalne).
Trzymajcie kciuki, żeby dwa ostatnie dały się złapać.
Jeśli możecie podzielić się doświadczeniem o tym jak zapakować małe wściekłe wampiry do klatki podzielcie się proszę.
Może jakieś pomysły?

Dam znać o postępach.
Aśka.
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Nie sie 21, 2011 15:33 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Joasiu :1luvu: :1luvu: :1luvu: Świetnie się spisałaś.Mamę ciachniesz w Koterii? Nie mam doświadczenia z dzikuskami, ale może zwabić jedzeniem zostawionym w klatce, albo w ostateczności narzucić na nie koc i w grubych rękawicach spróbować złapać.Brutalne, ale jak mus to mus.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56317
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pon sie 22, 2011 14:58 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Mam trzeciego kociaka. Ostatni jest jeszcze w piwnicy. Oba zamknięte, ale oddzielone drzwiami, dlatego tak strasznie zawodziły nawoływały nocami... mały był tak wygłodniały, że jak tylko postawiłam klatkę od razu wlazł i nawet nie protestował jak się zatrzasnęła, nawet pyszczka nie oderwał od jedzenia. Kociak cały. Ostatni jest w pomieszczeniu do którego nie miałam dostępu dopiero dziś rano administracja otworzyła mi drzwi i mogłam zostawić klatkę... na noc wrzuciłam mu jedzenie i wodę, bo chłopak mnie nastraszył, że kociak może się odwodnić (gdyby ktoś potrzebował instrukcji do skonstruowania windy wodnej i spuszczenia miski przez otwór wentylacyjny służę pomocą), przez to niestety nie był chyba dość wygłodniały i nie pójdzie tak łatwo... klatka stoi od rana a maluch podchodzi siada i kombinuje, obchodzi dookoła, siada z boku przy zapadce i wyjada łapką tyle ile dosięga, Zapadka zaskakuje jak mocniej pacnie... poprawiam i czekam cierpliwie. Najważniejsze, że kocię jest całe. Teraz to chyba tylko kwestia czasu, mam nadzieję, że jak wyjdzie z zakamarka wieczorem to skusi się na całą miskę nie tylko szczątki, które przyklejają się do pazurków.

ps. z tego co widziałam w piwnicach, ktoś chcący pozbyć się kociaków z piwnicy (administracja nie pozawalała zatykać dziury i przeganiać) wpadł na pomysł zrobienia z kociąt morderców i szkodników: w piwnicy znalazłam kurzą łapę, podobno (tak mówiła gospodyni i ten człowiek, który je terroryzował, straszył petardami i rozlewał żrące środki) znajdowali korpusy gołębi... domyślam się, ze to kurze korpusy tak jak ta łapa przywleczone specjalnie w celu zwabienia much i nakręcenia nagonki na "drapieżne i brudne koty" kurza łapa odcięta równiutko... o ile mi wiadomo koty nie potrafią obsługiwać sekatorów (ale jeśli te potrafią jutro zobaczycie je w Faktach :)). Mam wrażenie, że to właśnie on, ponieważ jak była awantura w piątek wykrzykiwał coś o korpusach ptasich, że te wściekłe koty znoszą tam ptaki (wyssane z palca, po pierwsze kocięta są jeszcze małe i pan nie wiedział, że ja te kociaki regularnie dokarmiałam rano i wieczorem one nie chodziły głodne, a już na pewno nie zjadłyby gołębia z głową są za małe) dziwne, ze z gołębi pozostały tylko łapy i korpusy czyli to co można dostać niskim kosztem na stoisku z drobiem. Ten człowiek musi być bardzo zdeterminowany jeśli zadał sobie tyle trudu w celu pokazania wszystkim lokatorom jakie to straszne zło te koty w bloku - najgorsze, że chyba mu się udało tych ludzi przekonać.

Jak tylko złapię ostatniego napiszę.

ewar pisze:Joasiu :1luvu: :1luvu: :1luvu: Świetnie się spisałaś.Mamę ciachniesz w Koterii?

Pani Irena zgodziła się przyjąć kotę i potrzymać po zabiegu, potem już wysterylizowaną odbiorę i wypuszczę (kotka jest zdrowa, ma błyszczącą sierść, nie ma robali (oglądałam kupkę) może ma gdzieś dom tylko ktoś nie dopilnował żeby zapobiegać rozmnażaniu... wydawało mi się, ze jest bardzo dzika, ale teraz obserwując ją odnoszę wrażenie, że jest nieufna w stosunku do obcych. Załatwiła się do kuwetki (co prawda zaczęła grzebanie w kwiatku :) wiec mój chłopak szybko przybiegł z kuwetą i pokazał jej jak się grzebie - zaskoczyła od razu. Maluchy się bacznie przyglądały i potem robiły do kuwetki (to nieprawdopodobne jakie to bystre zwierzęta, spodziewałam się raczej, że będę musiała wyrzucić dywan). Dwa maluszki tez nie wydaja się być takie dzikie jak się spodziewałam, bałam się nie nadadzą się od adopcji, teraz jak je obserwuje myślę, że ktoś kto wie co robić oswoi je. Jeden jest bardzo dziki, syczy, prycha i atakuje, chowa się w rogu i potrafi siedzieć nieruchomo godzinami (o niego bardzo się martwię jest zupełnie inny niż te dwa maluszki, boję się, że mógł zaznać cierpienia od tego oprawcy dlatego tak strasznie się boi, nie wiem czy je i czy pije).

Jak już będą wszystkie zrobię zdjęcia i wrzucę na forum... może ktoś z Waszych znajomych (wśród moich niestety nikt się nie znalazł) zechce przygarnąć, którąś biedę. Są takie kochane i takie mądre byłoby cudownie gdyby zalazły właścicieli. Tak sobie myślę, ze tak długo żyły na wolności i były uczone przez matkę, że będą bardzo łowne - świetny materiał na towarzysza i to takiego który zarobi na michę dbając o to, żeby w domu nie zamieszkały gryzonie.
Strasznie chciałabym mieć warunki, żeby je wszystkie zatrzymać.
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Pon sie 22, 2011 17:18 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Joasiu, znowu wielkie uznanie.Kotka na pewno ma robaki, skoro była w piwnicy.W kupce możesz nic nie zobaczyć.Wklej zdjęcia, zrób ogłoszenia, zbliża się jesień, dobry czas na adopcje. :ok: :ok: :ok:
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56317
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Wto sie 23, 2011 6:55 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

joasiu jestem pod wielkim wrażeniem twojej/waszej determinacji, śledzę wątek z zapartym tchem, oboje: ty i twój tż jesteście kapitalni, pozdrawiam ciepło, trzymam kciuki :ok: neandertalczyk senior z juniorem z pewnością wymiękną widząc wasze zaangażowanie :D

jovana

 
Posty: 57
Od: Wto cze 07, 2011 18:06

Post » Wto sie 23, 2011 7:59 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Dziękuję Wam. Wczoraj w chwili wytchnienia poczytałam forum i wiem, że te "moje" maluszki i tak miały szczęście. Urodziły się zdrowe i matka je odchowała, nie jestem w stanie spokojnie czytać o niektórych bidulkach...

...problem mam ze złowieniem tego ostatniego, wyciągnął sobie trochę przynęty łapkami przez kratkę, chyba się z nią szarpie bo klapka się zapada, a tej małej zarazy nie am w środku (latam tam tylko i nastawiam bez rezultatu). Macie jakieś doświadczenia z opornymi zwierzakami? Czy są koty, które za nic nie dały się złapać klatką łapką? Już tracę nadziej tak dobrze poszło z z matka i trzema małymi, ale to małe jest jakieś wybitne :)

Wieczorem owinęłam boki klatki folią spożywczą żeby nie mógł wyjadać z boku przez kratki, sprawdzaliśmy w nocy i rano niestety figa z makiem. Teraz byłam i przestawiłam klatkę przynęta do ściany tak żeby był tylko jeden bok, którym może się do jedzonka dostać. Zmieniłam też przynętę z silnie pachnących saszetek na to coś zwykle dostawały (kurze serducha) może jak zobaczy taka zwykłą śniadaniową porcje to się przełamie i wlezie do klataki. Jeśli nie to już sama nie wiem... Może zabrać te łapkę i nie dawać mu nić jeść, zrobić z deseczek drabinkę do tej dziury wyjściowej żeby mógł wyjść na dwór...
myślicie, ze głód zwycięży i kocina wylezie z piwnic jak będzie wygłodniały? Czy możliwe jest, żeby kociak padł z głodu jeśli jest możliwość wyjścia na zewnątrz?

ewar pisze:Joasiu, znowu wielkie uznanie.Kotka na pewno ma robaki, skoro była w piwnicy.W kupce możesz nic nie zobaczyć.

Sama kota nie żyła w tych piwnicach. Ona przybyła już w zaawansowanej ciąży (przyszła chyba za starym kocurem, którego dokarmiałam wyjadała mu posiłki) . Kociaki urodziła też gdzie indziej, zniknęła na kilka dni a potem zaczęła przychodzić już bez brzuszka i na początku tylko jadła... potem zaczęła zabierać serducha na wynos (nosiła je małym pchlarzom do gniazda :)
mimo, że mieszkam wysoko nie udało mi się namierzyć gdzie gniazduje... próbowałam tez śledzenia, ale bez powodzenia zawsze gdzieś w krzakach mnie zgubiła :) obrócenie z jednym sercem zajmowało jej ok. 15 min. czyli mógł to być kawałek drogi)
Kotka różni się od dzikusów, które dokarmiam, dlatego nie zdziwiłabym się gdyby gdzieś miała jakąś metę i tylko na czas porodu ze względów bezpieczeństwa się przeniosła (może pies? może właściciele zabierali jej maluchy po urodzeniu zamiast wysterylizować?)
Jak podrosły wyprowadzała je wieczorami i pokazywała różne miejsca śmietniki okoliczne i min. te dziury do piwnic w tym nieszczęsnym bloku. Któregoś dnia jak juz się małe do miejsca przywiązały wyniosła się i zaczęła to miejsce gdzie je zostawiła omijać szerokim łukiem tak, że w tej piwnicy to właściwie tylko te maluchy mieszkały... domyślam się, ze ona już mościła sobie kolejne legowisko.
oglądamy też kupy maluchów (ludzie to potrafią mieć pasje) niby nić nie widzę, ale kombinuję, że skoro ja ja tymi serduchami karmiłam a ona je im nosiła to może nie powinny mieć robali? Myślę, że nie mają nawet pcheł, nie drapią się i nie wiedzę, żeby coś po nich skakało.

Jeśli macie jakieś doświadczenia z opornymi na klatki łapki zwierzakami napiszcie koniecznie, bo już tracę nadzieję.
Może na początku powinnam zablokować drzwiczki, żeby mógł spokojnie wejść i jak zobaczy, że to bezpieczne wlezie tez do podpartych? Chociaż odnoszę wrażenie, że on doskonale wie o co chodzi. łaziła po klatce, po drzwiczkach, przytulała się do boków klatki, wyjadał łapką, a wejściem nie wlazł.

Udało mi się zrobić zdjęcia, tylko strachulec nie dał się sfotografować.

To pierwszy i najodważniejszy mały. Kocurek (jedyny, którego płeć udało mi się zidentyfikować). Urodzony przywódca, łażą za nim jak za matka dwa pozostałe. Ma dwukolorowe oczka żółto zielone :).
Obrazek

To trzecia odłowiona (chyba kicia, bo dużo mniejsza niż numer jeden)
Obrazek

I mamunia:
Obrazek

Jest jeszcze śliczny łaciatek (tez czarnobiały), ale niestety nieuchwytny. Miauczy czasem nawołując rodzeństwo. Straszny gapcio/a.

i jeszcze pierwsze spacery z mama jakie zarejestrowałam z okna:
Obrazek
Obrazek

nie mogę przeżyć tego, że kociaki zostały pozbawione "domu" na innych osiedlach widuje kocury wylegujące się w ogródkach
a na naszym kot traktowany jest jak wróg publiczny i szkodnik :(
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Wto sie 23, 2011 9:52 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Joasiu :1luvu: czytałam z zatrwożeniem i zaznaczam by śledzic Twój watek...ludzie nie maja serca i sumienia...traktują zwierzaki jak coś zbędnego co nie czuje głodu, bólu, strachu to przerażające. Poradziłaś sobie sama :!: przeciw tylu debilom (przepraszam inaczej nie napiszę) trzymam za Ciebie kciuki i będę podglądać wątek mysląc o was cieplutko, że jeszcze są ludzie z sercami i z taką determinacją walczą o niczyje zwierzęta...
Obrazek
Lara [*] 28.03.2012 Fibi [*] 19.11.2012 Basia [*] 03.02.2013 TRUSIA [*] 24.07.2013 Miłek [*] 01.08.2013 Romisia [*] 24.04.2014 Lidzia [*] 06.05.2015 Gniewko [*] 03.09.2015r. Agat [*] 30.11.2015 Feliks [*] 27.03.2017r. RUDA ['] 07.03.2018r. Kocia ['] 11.07.2019r. LOLA ['] 24.03.2020r. MILKA ['] 03.04.2020r. za dużo Was tu

dilah

Avatar użytkownika
 
Posty: 12569
Od: Wto maja 10, 2011 7:39
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto sie 23, 2011 21:19 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Mam ostatniego malucha!
To kocurek (nie zaglądałam, ale jest taki duży jak pierwszy złapany, albo nawet większy) gorąco go powitały i same chciały uwolnić z łapki :). Wyszedł do niego nawet ten strachulec.
Wygląda ok tylko ma zaczerwieniony pyszczek/nosek, ale to chyba od walki w klatce po złapaniu się - wszystkie bardzo mocno walczyły (strasznie przykry widok). Trzy wydają się w dobrej kondycji psychicznej, ale jeden mimo, drugiego dnia jest przerażony.
Dziś dopadł mnie młody oprawca wypytując czego szukam u nich w bloku i czy aby nie przynoszę kotom jedzenia, odgrażał się, że mnie dopilnują, ale teraz to już nam mogą troglodyci natrukać :D
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Śro sie 24, 2011 9:19 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Dopiero teraz to dotarłam i teraz doczytałam - nie powiem - niczym powieść sensacyjną 8O :ok: Jestem również pod ogrooomnym wrażeniem Twojej Asiu odwagi i determinacji, masz wielkie serce dla zwierząt, brawo! :king:

Pisz proszę co dalej z kotami, na pewno będę wpadać i czytać. Pozdrawiam gorąco, TŻ-ta również :ok: :ok: :ok:
Obrazek Klara, Tosia i Pingwin fotostory--->zapraszamy :)
Maciuniu ['] Pompuś [']

olusiak81

 
Posty: 1114
Od: Śro sie 15, 2007 18:14
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro sie 24, 2011 9:34 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Joasiu :ok: :ok: :ok:

Maria Szczyglińska

 
Posty: 653
Od: Pt gru 03, 2010 14:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 24, 2011 23:21 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Dziś zawiozłam pierwsze kotki do Azylu (dwóch nie udało nam się zapakować do klatki). nie chciałam ich rozdzielać, bo kociaki trzymają się razem, nawołują, ale ponieważ jedne z kocurków (ten ostatni ogłowiony jakoś marniał )wystraszyłam się i postanowiłam zawieść te, które udało mi się "spakować" matkę i łaciatą parkę tych najbardziej dzikich (paradoksalnie te, które najbardziej uciekały i chowały się przed nami udało się nam zapakować, a te, które już ocierały się o nogi nie dały się złapać).

Tu na zdjęciu widać zrezygnowanego kotka i zawzięta siostrzyczkę: kotek właściwie nie reagował, ale siostrzyczka z ogromną zawziętością broniła za dwoje).
Obrazek

Napiszę jutro... dziś mam strasznego doła.... bardzo trudno mi się rozstawać z takimi skarbami i tym bardziej pogodzić się z tym, że takie kociaki raczej nie mają szansy na adopcję.
Szczęśliwa siódemka +

joanna_d

 
Posty: 136
Od: Pt sie 19, 2011 21:17

Post » Czw sie 25, 2011 6:14 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

Dlaczego nie mają szans? Zawsze jest szansa.Jesienią ruszają adopcje, trzeba je ogłosić i trzymać kciuki.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56317
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Czw sie 25, 2011 6:20 Re: Powiedział: "Wrzucę petardę do piwnicy i będzie po kotach"

No przecież. Nie ma co łapać doła. Kociaki migiem się oswoją i znajdą domy. Na takie krówki też są chętni, zapewniam - mój Pompuś był na przykład bliźniaczo podobny :D :ok:
Obrazek Klara, Tosia i Pingwin fotostory--->zapraszamy :)
Maciuniu ['] Pompuś [']

olusiak81

 
Posty: 1114
Od: Śro sie 15, 2007 18:14
Lokalizacja: Szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 19 gości