Dziś w nocy dopadła mnie totalna załamka. Panika co dalej i jak dalej. Myślę,ze powrót do pracy po urlopie, mało wypoczynkowy urlopik i nie dające się ukryć menopauzowanie

miało swoją przyczynę w tym. Jak postanowiłam się zabarć w garść to o godzinie 3 Funia postanowiła udowodnić mnie i całemu światu jaki to niej miziak i przylepa. Leżała jak etola na mej szyi.Wszelkie otwory miałam zapchane kłakami.Mruczała mi prosto w ucho.O 4 zrezygnowałam i wstałam. Ku uciesze mocno już zniecierpliwionych kotów.
W łazience spotkała mnie niespodzianka. Igunia, która przyszła z resztą kociarstwa dotknięta przeze mnie zaczęła mruczeć. Głośno, całymi zdaniami. Potem zrobiła obrót i...wywaliła brzuszek. Cuda panie od rana.
Ignaś uszyska ma lepsze. I pysio zagaja się. Po ivomaku pomyślimy o kastracji.Zaczyna capić facetem. Ignaś to mami synek co to od cyca by nie odchodził.Nastka matkuje mu ciągle. Ignaś wolniej czyni postępy oswojeniowe ale wiem,że wszelkie zabiegi przy nim czynione nie pomogły nam.
Jagódka to słodzik i rozrabiaka. Potrafi juz postawić na swoim.Potrafi dotrzymać kroku pozostałym kotom i tak szybko się nie męczy. Nie urosła jednak prawie wcale. Będzie takim mikrusikiem z popapranym oczkiem. Bo oczko też chyba już jej zamglone zostanie. Uwielbia szynke i śmietankę. I to nie ja podtykam jej te przysmaki. Obie z Lilą uważają,że nasze talerze to ich talerze. I jak są w ich pobliżu inne kociarstwo się nie zbliża.
Lila robi się kocio ksztautna. Nie ma już takich patyczków zamiast nóżek.Brzunio też okrągły. Ale dzieciak z niej straszny. Do snu to tylko we własnym łóżeczku u Mamusi Danusi.Całuski, miziaczki i przytulanie musi być. Grzybek schodzi dzięki cudowi jaki nam DS Mani przywiózł na próbę.A ranki wydrapane dzięki drugiemu specyfikowi goją się wprost w oczach.I tylko raz dziennie smaruje się. Mimo to Lila stawia zdecydowany opór.Słowny i czynny.
Fuksik jest największym miziakiem świata.Z kolan by nie schodził. Pysia z TZ szklanki by nie wyjmował.Jest papuśny i stoi na stole na kolumnowych łapkach. Czuły facecik z niego.
Fuma lekko się oddaliła od nas. Może tłum jej przeszkadza?Wydaje się smutniejsza. Choć zawsze była trochę spokojniejsza. Ale dotknięta rozkwita i mruczy, mruczy, mruczy....
Nowa marmurkowa sztuka tj rozczochrany Maksik ( TZ tak zdecydował jako,że nie padło inne imię od cioci chrzestnej), jeszcze straszy się, jeszcze lekko płoszy ale wyrosnie na kokieciarza. Jak śpi to z brzuchem do góry.Jak mruczy to jak radio lampowe.Jak się coś nie podoba to ćwierka zdecydowanie. Oczki śliczne i błyszczące.Już zakopuje jedzenie.Korzysta wzorowo z kuwety.
Czarne chore też lepiej. Mamy pierwsze mruczando za sobą. Czasem coś sam zje a czasem należy go nakarmić. Oczki lepiej, z nosa już glut nie leci taki i jest drożniejszy.Kichał ,kichał, kichał uszkadzając sobie naczynka. Teraz sporadycznie to robi. Głównie śpi.Ale wczoraj bawił się demolując kontenerek. Korzysta też z kuwetki. Tam trafiło jego życie wewnętrzne.Bogate.
Nastusia tyje. A wszelkie luzy w skórze są bystro uzupełniane. Ona ciągle smarcze się. Dajemy sreberko. Jej spokoju brakuje.
Kajka jest najbardziej nieszczęśliwa w tym tłumie. Ale michy nie odpuści. Zamieszkała w wersalce robiąc z niej wypady plenerowe.Jak Wojtka i Rudzika nie ma.
Bisek czuje sie w tym cyrku najlepiej. Jemu nowe koty nie przeszkadzają.A każda nowa sztuka gotowa z nim się bawić to radocha wielka. Zagonił by każdego na nos i pazury. Bisek zmężniał i urósł. W niektórych partiach nawet za bardzo.
Zapomniałam o kimś?
Jeśli tak to sorki. Za literówki też sorki. Nie zauważę ich do momentu 2 wejścia.
Rodzeństow czarnego jest wciąż szukane. TZ jeszcze na urlopie chodzi tam stale.Zostawiamy jedzenie.Podobno było bure widziane.Podbno.