Witam wieczorkiem

mam upragnione wieści

kiciunia dalej dzielnie walczy o życie. Całodobowa opieka i niesamowita troska sprawia , że są widoczne postępy kocinki . Kiciunia wsuwa kurczaka /tylko to jej smakuje/, przestała fukać i zamiast tego odwdzięcza się opiekunom słodkim mruczeniem. Nadal ma podawane stosownie dobrane leki. Przypadek Minii konsultowałam w sobotę z lekarzem szczecińskiego TOZu. Poinformowałam wetkę o stanie kotki w jakim ją znalazłam i jej reakcje na podawane leki. Wetka powiedziała, że leczenie jest dobre i trzeba czekać, aż organizm zacznie reagować na podawane leki.
W tym momencie chcę poinformować , że prowadzony przeze mnie wątek
nie jest wątkiem leczniczo-weterynaryjno-informacyjnym i aby uniknąć niepotrzebnego zamieszania wokół diagnozy choroby oraz podawanych leków nie będę wypowiadać się w tej sprawie. Diagnozowanie chorób i dobór lekarstw pozostawiam specjaliście.
Założyłam wątek w celu znalezieniu dla kocanki domu (oczywiście po jej wyleczeniu) więc proszę się wstrzymać z atakami, teoriami spiskowymi i osądami. Nie będę się odnosiła do złośliwych postów, które nic nie wnoszą do wątku. Narazie koteczka jest leczona i pozostaje do odwołania u weta. Taka jest moja, własna decyzja.
Co do kosztów związanych z leczeniem: nigdzie nie wyczytałam, że jako forumowiczka mam obowiązek je publikować ... proszę mnie źle nie zrozumieć , ale ile wydaję na opiekę weterynaryjną jest to moja osobista sprawa i baaaardzo proszę to uszanować.
Pozdrawiam wszystkie pozotywne nakręcone forumowiczki
