Tym razem burza,ale chwilowo net jest,a raczej bywa.
przeleciałam wąteczek odkąd mnie nie było-najważniejsze-maluszkowi i tak bym nie pomogła-niestety(a może jednak na szczęście

) mam tylko 2 ręce i coraz mniej czasu, a koty "nie idą"
jedyne,z mojej strony co mogłoby w tej kwestii pomóc to butelka ze smoczkiem Bianki która wciąż u mnie jest,ale z tego co zrozumiałam maluch już zaopiekowany
Co do informowania czy mam gabinet, gdzie go mam, itp. oraz jakie są moje relacje własnościowe -doprawdy i z całym szacunkiem-ale czy internet pozbawia niektórych wszelkiej samokontroli
Przepraszam ale co daje niektórym prawo do wypytywania mnie bez końca i umiaru oraz taktu, o moje prywatne sprawy?
co daje prawo do traktowania mnie jak osoby nie do końca sprawnej umysłowo,która potrzebuje nachalnych rad bo sama sobie poradzić nie potrafi ? jak zwykle-odpowiedż jest jedna-piszą to osoby które mnie na oczy nie widziały,bo gdyby widziały to wiedziałyby że radzić mi nie trzeba.
Dotąd świetnie sobie radziłam w życiu polegając na sobie i dalej sobie świetnie poradzę.
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego że mój sposób pomocy tymczasom wykracza poza ogólnie przyjęte ramy, nie jest pójściem na żywioł i myśleniem że jakoś to będzie a jest dobrze przemyślany i zorganizowany dla rzeczywistego pożytku kotów-ten model tak ma czy się to komuś podoba czy nie... zresztą przecież dokładnie wiadomo komu i z jakich powodów się to może nie podobać..
Jestem bardzo cierpliwa -do tej pory wyjaśniłam co kto chciał ale jeśli są tacy którym wciąż mało to nic na to nie poradzę.
również jeśli komuś nie odpowiada lub nie podoba się mój sposób pisania to również nie jest to dla mnie powód do zmiany tego sposobu.
wchodzenie na ten wątek jest dobrowolne i jeśli komuś cokolwiek na nim nie odpowiada to przecież nie musi tu być.
moja cierpliwość dla postów wścibskich, niegrzecznych i wszelkich innych mających na celu wywoływanie niezdrowej atmosfery, się wyczerpała.
jeśli ja sama potrzebuję rady to mam zwyczaj sama o nią prosić i na pewno w razie potrzeby poproszę, natomiast ten wątek nie ma charakteru informacyjnego,nie ma charakteru dziennika ani kroniki z mojego życia- "przedstawione sytuacje,informacje zawarte w nim jak i zbieżność nazwisk są całkowicie przypadkowe" czy jakoś tak..
Ten wątek ma na celu pisanie o naszych kotach i sprawach dziejących się dookoła nich, w miłym i relaksującym tonie. Służy chwili wytchnienia od życia pełnego obowiązków różnego rodzaju, również i "kocich",a więc często trudnych ale i bardzo satysfakcjonujących.
Ci którzy uważają że pomoc kotom musi być cierpieniem, udręką i martyrologią,lub jest na pewno podejrzanym procederem proszeni są kierowanie swoich podejrzeń,oraz o wyładowywanie swoich frustracji gdzie indziej.
Ja o pomocy kotom myślę w zupełnie inny sposób a więc najwyrażniej nie po drodze nam razem.
...i to by było moje ostateczne wyjaśnienie na temat dalszych wyjaśnień...

myślę że zamiast domagać się wyjaśnień niewyjaśnionego lepiej zająć się pomocą kotom a w każdym razie ja wolę tak spędzać czas
A teraz przejdżmy do meritum
Carla czuje się świetnie-bardzo jej do twarzy w kaftaniku
Sznycelek aż "wali po oczach" śnieżną bielą swych ząbków
moja Punia czyli ta z kociaków nazywana dawniej Karzełkiem, ma prawdopodobnie karłowatość przysadkową

była na kompleksowych (i całkiem gratisowych

) badaniach w słynnej a zaprzyjażnionej lecznicy mojego weta i jeszcze na dalsze badania się wybiera tym razem do najlepszej endokrynolog jaką udało mi się znależć..
o to samo podejrzewam Zozola (z Coffiowych) ale jego na badania zawieżć jeszcze nie można.
a teraz muszę już lecieć bo obowiazki wzywają..
