Patmol pisze:a zakończenie jest dobre? złapałaś i go wzięły?
Ja go wzięłam.Drałowałam z łapką i wyjącym malcem kikaset metrów do domu. Obok marketu i inszego mocno popularnego sklepu.Pewna sensacja była
Panie zaczęły się nad łapką kłócić i każda miała w nosie małego.A każda miała tysiące powodów by kota nie brać. Tak od razu się pojawiły.Wreszcie ustaliły,że wypuszczą i tyle.
Nie będę mówić jakich słów użyłam i co powiedziałam.
Kocia jest markurkową dziewunią.Mocno zapchloną i brudną. Cała jej złość wyparowała po wzięciu na ręce. Mruczy, wtula się, wywala brzuszek i rozdaje buziaczki...Siedzi w dużym kontenerku i płacze. U mnie na prawdę miejsca juz nie ma.
Ale prośba o inny tymczas jest nie realna.Więc nawet próbować nie będę.
Wiedziałam,ze kocia nie jest dzika.Kot dziki nie biega po osiedlu i nie woła pomocy. A ona szukała jej.Tylko dzieciak z niej straszny jest.Ma ok 10 tygodni.Pewnie wywalona.
Przy okazji okazało się,że czarny kot co przychodził cała zimę na dokarmianie i którego pochowałam to był jednej z pań. Podobno nie chciał nocować w mrozy w domu. Wiedziała,ze leży martwy na ulicy bo sąsiad powiedział. Tylko nie poszła bo...patrzeć nie mogła na jego ciałko.
Cholera jasna.Mina TZ nawet nie była taka groźna.Nawet
