Wczorajsza akcja pomimo, że nieudana była wykonana perfekcyjnie. Dziękuje Pa... znaczy Iwonie

za pomoc. Z pewnością nic bym bez Ciebie nie wskórał.
Dzisiaj koło 6:00 byłem na tych wysokich blokowiskach (przy Kanadyjskiej), gdzie go widziałem ostatnim razem (tam też miał początek bieg z przeszkodami za kotem). Popełniłem jednak ogromny błąd nie biorąc telefonu. Kiedy wróciłem koło 7:00-8:00 zauważyłem, że ktoś dzwonił. Dopiero koło 10:00 dostałem kolejny telefon. Dzwoniła kobieta z bloku obok. Okazało się, że Arnold siedział rano na naszym podwórku pod śmietnikiem i miauczał... wtedy byłem niestety na Kanadyjskiej

Pobiegłem natychmiast sprawdzić. Nie było go. Przedostałem się więc jak najszybciej na zamknięty ogród, a później na podwórko Łucji. Niestety ani śladu.
Kobieta, która do mnie dzwoniła zeszła na dół (mieszka na 2 piętrze). Pogadaliśmy chwilę. Okazało się, że obserwowała kota od samego początku! Jeszcze kiedy siedział na parapecie

Powiedziała, że Arnold długi czas siedział na parapecie i czaił się na gołębia, było to koło 19:00 (wtedy trwała pierwsza msza na której byłem). Widziała nawet jak skoczył. Podobno Arnold długo siedział pod balkonem i miauczał tego feralnego dnia, a później sobie gdzieś polazł.
Okazało się również, że Arnold stoczył już jedną bójkę z osiedlowym kocurem. Skończyło się jednak na tym, że obydwaj się napuszyli i wycofali do tyłu.
Jest zatem duże prawdopodobieństwo, że jutro kocur będzie siedział o 5:00-6:00 na moim podwórku przy śmietniku. Mówiła, że miauczał - mam nadzieję, że jest to oznaka "Znudziło mi się, chcę do domu". Trzymam kciuki, że jutro tam będzie.
Jeszcze raz wielkie dzięki Iwona!