Moja koteczka Nela 4 lata.
We wrześniu 2010 wykryta białaczka strasznie chudła i to mnie zaniepokoiło. w październiku strasznie mi sie rozchorowała 3 miesiace walczylismy o każdy dzień. Kotka zaraziła sie odemnie

anginą strasznie byłam zła na siebie.
Koteczka kaszlała , opuchniętą miała krtań, zatkany nos, ropica w zatokach, nie mogła oddychać, a tym samym jeść strasznie sie ślinila .Nie wstawała, zeschła tylko kości same i skóra, mordkę otwartą miała cały czas prubowała oddychać ,cała w ropicy śmierdzacej nos zatkany, oczka zapadniete. Nie przyjmowala zadnego jedzenia dusiła sie i wymiotowała.
z kicią co dziennie jeżdziłam po pracy do lekarza (zastrzyki dozylnie, kroplówa, syropki) Praktycznie 3 miesiace wyjete z zycia nic niepamietam z tamtego czasu tylko chorubsko i zmęczenie. Koteczka brała w tym czasie Interferon ludzki, Zylaksis co 3 dni i Sconomune ) . jame ustna przemywałam szałwia - to bardzo pomogło.
Czasami miałam chwile zwątpienia tygodnie mijały a poprawy niebyło. Kicia miała strasznie skute nóżki od weflonu, czasem dostawala podskórnie kroplówe bo niedało sie wbić w żyłe.
Poprawa nastąpila dopiero pod koniec trzeciego miesiaca i to bardzo ale to bardzo stopniowo.
Teraz kicia ma prawie 5 kg

co miesiąc Zylakis i dobre wartościowo jedzonko, interferon odstawiłam na jakiś czas bo czytałam że organizm po jakimś czasie moze sie zbuntować. oczywiscie została wysterylizowana i jest niewychodząca.
profilaktycznie co jakis czas badania krwi i przeswietlenie brzucha.
pozdrawiam wszystkie białaczkowce
