Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Pt sie 05, 2011 14:04 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Kazia pisze:No tak.
Miałam na myśli, żeby raczej działać w kierunku tych owrzodzeń zamiast tracić czas i środki na szukanie hemobartonelli czy innego zakażenia. Ew szukać równolegle, ale skupić się głównie na tym, że stan obecny może być skutkiem tych leków.

No właśnie, to nic pewnego. Kotka miała kontakt z kleszczami. Jest to powód wystarczający do podejrzewania FIA. Na zakażenia bakteryjne doxycyklina jest skuteczna. Pominięcie takiej możliwości jest, co najmniej, niedopatrzeniem. Przypadek na tyle trudny i niejasny, że wykluczanie z góry nałożenia się rozmaitych przyczyn jest błędem.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 05, 2011 14:20 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

mikela pisze:Na Głębokiej mogę polecić dr Andrzeja Milczaka. Swego czasu z ogromnym poświęceniem ratował mojego kota. Wspaniały człowiek i lekarz, otwarty na wszelkie sugestie, dociekliwy i drążący problem. W dodatku ma fantastyczne podejście tak do zwierzaków jak i do ludzi.

Słyszałam o nim i nawet sie wybierałam, ale niestety był na urlopie.


Na Twoim miejscu zebrałabym dokumentację i pojechałabym na Głeboką na konsultacje. Sama nic nie wymyślisz.
ObrazekAnda i koty Obrazek

Anda

 
Posty: 10081
Od: Pon lut 02, 2004 14:46
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt sie 05, 2011 14:24 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Anda pisze:....
Na Twoim miejscu zebrałabym dokumentację i pojechałabym na Głeboką na konsultacje. ....

Dodał bym: bezzwłocznie.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 05, 2011 14:31 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Dodzwoniłam sie: po transfuzji Hematokryt wzrósł delikatnie tylko do 13,6 , wet jeszcze ma hipotezę, że może ma dziedziczną białaczkę kotów, która się nie ujawniała bo kotka nie była badana pod tym kątem, ale to tylko jego hipoteza. Jadę tam po 16. Wyciągnę dokumentację.

mtc55

 
Posty: 15
Od: Pt sie 05, 2011 8:59

Post » Pt sie 05, 2011 15:22 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

PcimOlki pisze:
Kazia pisze:No tak.
Miałam na myśli, żeby raczej działać w kierunku tych owrzodzeń zamiast tracić czas i środki na szukanie hemobartonelli czy innego zakażenia. Ew szukać równolegle, ale skupić się głównie na tym, że stan obecny może być skutkiem tych leków.

No właśnie, to nic pewnego. Kotka miała kontakt z kleszczami. Jest to powód wystarczający do podejrzewania FIA. Na zakażenia bakteryjne doxycyklina jest skuteczna. Pominięcie takiej możliwości jest, co najmniej, niedopatrzeniem. Przypadek na tyle trudny i niejasny, że wykluczanie z góry nałożenia się rozmaitych przyczyn jest błędem.
Zgadzam się, że nie można niczego z góry wykluczać.
Ale.
Czy przy FIA objawem są wymioty z krwią? a przecież od tego zaczął się taki zły stan kotki, od wymiotów krwią. Jeśli w przewodzie pokarmowym jest stałe krwawienie, to właściwie tłumaczyłoby wszystkie objawy ?
Jak najbardziej celowe jest podanie Doxycykliny, (bo gdyby jednak...) ale ja tu widzę głównie objawy z przewodu pokarmowego.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 14076
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sie 05, 2011 15:40 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Kazia pisze:
PcimOlki pisze:
Kazia pisze:No tak.
Miałam na myśli, żeby raczej działać w kierunku tych owrzodzeń zamiast tracić czas i środki na szukanie hemobartonelli czy innego zakażenia. Ew szukać równolegle, ale skupić się głównie na tym, że stan obecny może być skutkiem tych leków.

No właśnie, to nic pewnego. Kotka miała kontakt z kleszczami. Jest to powód wystarczający do podejrzewania FIA. Na zakażenia bakteryjne doxycyklina jest skuteczna. Pominięcie takiej możliwości jest, co najmniej, niedopatrzeniem. Przypadek na tyle trudny i niejasny, że wykluczanie z góry nałożenia się rozmaitych przyczyn jest błędem.
Zgadzam się, że nie można niczego z góry wykluczać.
Ale.
Czy przy FIA objawem są wymioty z krwią? a przecież od tego zaczął się taki zły stan kotki, od wymiotów krwią. Jeśli w przewodzie pokarmowym jest stałe krwawienie, to właściwie tłumaczyłoby wszystkie objawy ?
Jak najbardziej celowe jest podanie Doxycykliny, (bo gdyby jednak...) ale ja tu widzę głównie objawy z przewodu pokarmowego.

No tak, masz wiele racji.
Pozostaje pytanie o przyczyny krwotoków w przewodzie pokarmowym. Trzeba by poczytać o kazdym z leków, czy takie skutki zostały kiedykolwiek odnotowane.
Tym niemniej, nie można wykluczyć nałożenia sie wielu rozmaitych przypadłości. Pewne wykluczenie FIA można uzyskać jedynie przez PCR. To trwa, a wygląda na to, że nie ma już czasu.

Dlatego myśłę, ze nie ma czasu na diagnozowanie, trzeba działać na ślepo, prowadząc w miarę możliwości diagnostykę równolegle. Do tego potrzeba bardzo dobrego weta.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 05, 2011 15:51 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

mtc55 pisze:Kot mieszka na stałe w bloku w mieszkaniu, nie wypuszczam jej nigdy na dwór pod blok czy na osiedle. Jedynie raz w tyg jeździ na działkę (ogródki działkowe pod miastem) na kilka godzin. Ostatni raz była na dworze 3 dni przed pierwszą wizytą u weta (chyba w środę, w czw była zdrowa, w piątek zaczęła kuleć, w sobotę pierwszy raz była u weta).


Czy mogła gdzieś zjeść trutkę na szczury?
Może to pytanie jest głupie i jestem przewrażliwiona ale niewyjaśnione krwawienia u kota z tym mi się kojarzą.
ObrazekObrazek

dorota13

 
Posty: 2550
Od: Pt maja 09, 2008 12:06
Lokalizacja: mińsk maz.

Post » Pt sie 05, 2011 17:20 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Wróciłam i już prawie doczytałam.
Trutka niestety jak najbardziej może być podejrzana.
Chociaż zwykle wtedy pojawiają się też wybroczyny na ciele.
No i przy zatruciu antykoagulantem, po przeprowadzonej transfuzji, podczas której podaje się heparynę to pewnie kotka już by się (przepraszam) wykrwawiła...

Skoro już nie wymiotuje(?) to może faktycznie przyczyną było np. podanie zbyt dużej dawki NLPZ? To się mogło zdarzyć.
Reszta info na PW.


:ok:

edit: literówka
Ostatnio edytowano Pt sie 05, 2011 18:21 przez pixie65, łącznie edytowano 2 razy
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pt sie 05, 2011 17:25 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Pixie, przy trutce nie muszą być wybroczyny, moja Puma nie miała.
Miała tylko porcelanowe śluzówki i paraliż.

Czasami trafiały do nas koty z podejrzeniem spożycia trutki, często miały krwawe wymioty i biegunki.
Wybroczyn nie zauważyliśmy...
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Pt sie 05, 2011 17:41 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Też o tym myślałam - że przecież przemysł trucicielski również się rozwija i udoskonala. Tylko zdaje mi się, że wtedy podanie heparyny by ją zabiło.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pt sie 05, 2011 19:55 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Wróciłam od lekarza. Jedyną dobrą wiadomością jest to, ze zaczęła jeść. Pomalutku, po troszeczku ale same je ;) Niestety na tym koniec dobrych wiadomości...
Hemotokryt spadł spowrotem do 13%, kotka jest osłabiona, osowiała i ma częste duszności (krew słabiutko przenosi tlen). Dziś zaczęła jeść i raz przed południem trochę zwymiotowała - nie było tam krwi, tylko jedzenie (żołądek ma prawie pusty chyba 48h, nic dziwnego, potem już jadła i było ok).Przemaglowałam z wetem całą sytuacje, wszystkie możliwe scenariusze. W grę wchodzą 2 schorzenia (albo jeszcze coś co nie przychodzi na myśl :/ ):
1. białaczka kotów lub inna choroba polegająca na upośledzeniu odporności (pod wpływem wieku i silnego stresu wyszła na jaw) - będzie miała test
2. Hemobartonella - po wykluczeniu 1 zastanowimy się nad leczeniem, testy nie mają sensu, tylko leczenie dexocykliną, która niestety jako skutek uboczny może powodować m.in. uszkodzenia bł śluz przewodu pokarmowego (heh - ledwo kotka przestała wymiotować krwią i znowu lekami mam ją gnębić? :/ )

Nic innego nie przychodzi im na myśl na razie...

Co do innych wetów to konsultowałam się telefonicznie z jednym z wetów z Głębokiej. Nic nie chciał mówić - opinię wyda po zbadaniu kotki. Nie pracuje w weekend a nie wie jakiego innego weta mógłby polecić... Już chyba wolę znanych mi ze Stefczyka :/

Odnośnie trutki na szczury to wątpię - na działce była 2 dni przed wystąpieniem pierwszej kulawizny a pierwsze wymioty pojawiły się ok 7 dni później. Trutka raczej zadziałałaby w ciągu 24 h. Potem siedziała w domu pilnowana żeby nie wskakiwała w kołnierzu na szafki - więc pod stałym nadzorem.

edit: zapomniałam dodać ostatnie zdanie

mtc55

 
Posty: 15
Od: Pt sie 05, 2011 8:59

Post » Pt sie 05, 2011 20:20 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

mtc55 pisze:(...)
Odnośnie trutki na szczury to wątpię - na działce była 2 dni przed wystąpieniem pierwszej kulawizny a pierwsze wymioty pojawiły się ok 7 dni później. Trutka raczej zadziałałaby w ciągu 24 h. Potem siedziała w domu pilnowana żeby nie wskakiwała w kołnierzu na szafki - więc pod stałym nadzorem.

Z tym się nie zgodzę.
Są trutki na szczury o opóźnionym działaniu.

Co do białaczki to mam wątpliwości.
Bardziej wydaje mi się w tym przypadku prawdopodobne, że ktoś przesadził z lekami...
Hemobartonellę moim zdaniem można leczyć "na wszelki wypadek" - doksycyklinę można podawać dożylnie, oszczędzając przewód pokarmowy.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pt sie 05, 2011 20:30 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Jest tylko jedno ale - wytłuczenie tej mykoplazmy doxycykliną i odtworzenie erytrocytów, to co najmniej 2 tyg. Utrzymanie jej przy życiu tyle czasu będzie bardzo trudne, jeśli w ogóle się uda.

Jeśli to jest FIA - kot jest w stanie krytycznym i każda zwłoka działa na jej niekorzyść.

Nie demonizował bym też niszczenia śluzówek - moj kocur przyjmował doxycyklinę 3 tyg. bez żadnych efektów ubocznych. Co oczywiście nie znaczy, że nie mogą wystąpić - moga, ale nie muszą.
Zresztą jak wyżej napisała pixie - można dożylnie, a gdy sie poprawi i kot wróci do domu, dokończyć dopyszcznie.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 05, 2011 21:01 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Puma dostawała zastrzyki podskórne, po około tygodniu widać było poprawę w morfologii.
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Pon sie 08, 2011 18:33 Re: Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Już niestety wszystko się wyjaśniło - kotka miała coraz większe duszności - wet dzwonił po 21szej w piątek, że ma obrzęk płuc, komora tlenowa nie pomaga...
W sobotę znowu przed południem dzwoniła wetka z informacją, ze stan kotki pogarsza się stopniowo cały czas. Już wiedzieli co jej jest (niestety za późno:(( ) - żadne informacje poza ogólnym opisem nie były potrzebne, żadne nowe hipotezy również... Ogólnie sytuacja wyglądała tak: kotka miała ropnie, otrzymała silne leki przeciwzapalne i antybiotyki, które spowodowały uszkodzenie błony śluzowej przewodu pokarmowego, niski hematokryt i ogólne osłabienie. Kotka pomału wyszłaby z tego gdyby nie drugi pobyt w szpitalu: u sąsiedniego kota wykryli koci katar. Zanim wykryli to kot zarażał przez kilka (?) dni. Kotka z osłabioną odpornością nie miała szans nie zachorować. Zaraziła się kocim katarem zanim sama jadła, zanim zaleczyli błonę śluzową żołądka. Kotka nie dawała zewnętrznych objawów, żadnej gorączki, wycieków z nosa czy kaszlu, ale nie znaczyło to ze była zdrowa. Choroba od razu zaatakowała płuca - stąd te duszności. Lekarze kombinowali z białaczką, ja myślałam że to choroba odkleszczowa, a w konsekwencji nikt nie podejrzewał najprostszego: kociego kataru...Dlatego nie była pod tym katem leczona...Lekarze zdiagnozowali koci katar w sobotę, gdy duszności stawały się coraz silniejsze mimo podawania tlenu. Było coraz gorzej, kotka już praktycznie nie mogła oddychać :((( Nie dali rady jej uratować... W sobotę koło 16:30 zadzwonili i poprosili o zgodę na skrócenie cierpień, gdyż obrzęk płuc był już tak silny, że żadne zabiegi nie dawały rezultatu od kilku godzin...

Teraz rozumiecie dlaczego nie odzywałam się na forum... nie było sensu rozpisywać żalu i smutku który wtedy czułam (i nadal czuję). Najbardziej złości mnie to, że gdybym poszła do innego weta, nawet osiedlowego, który tylko przeciąłby ropnie i zajął się samą raną nie podając dodatkowych leków to moja Koteczka by żyła... 11 lat nie chorowała, a ostatnie 2 tygodnie życia to była męka i to z powodu zbyt silnej reakcji lekarzy i może paskudnego zbiegu okoliczności, że zjawił się w klinice chory na koci katar kot... Dostała leki, żeby nie cierpieć z powodu ropni a wycierpiała się sto razy bardziej z powodu bólu przewodu pokarmowego, potem płuc i duszności... Dodatkowo ciągłe badania, zastrzyki, kroplówki, z dala od domu... Z dobrej woli zafundowałam jej koszmar z tragicznym końcem :(((((((((

mtc55

 
Posty: 15
Od: Pt sie 05, 2011 8:59

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], Myszorek, northh i 152 gości