Na razie kot rośnie jak na drożdżach. Szczególnie w obwodzie...

Mokrą karmę dostaje 3-4 razy dziennie (Animonda Carny Kitten głównie, ale smakuje mu średnio więc dokupię inne), chrupki dostępne ma stale i chętnie z nich korzysta. Nie wiem, ile już waży, ale na pewno znacznie więcej niż na początku. Wielki i strasznie drapieżny się zrobił. Gdzie ta rozkoszna mała kicie sprzed kilku dni? Teraz mam wściekłą puchatą bestyję, która zasypia tylko na chwilę, a potem gania po podłodze za koralikami, tarmosi sznurek z dzwoneczkiem, poluje na piórko i z pasją rzuca się na moją rękę (kładąc przy tym uszy na płasko, przewracając się na grzbiet i prychając groźnie). Na szczęście na tyle delikatnie to robi, że nawet lubię tę zabawę. A jak przegina - przerywamy. Koty bawią się chyba podobnie, więc nie powinien z niego mały morderca wyrosnąć, nie?

Szczurzych fotek nie mam na tym komputerze, więc mogę Wam tylko pojedyncze zdjęcia pokazać.

To mała Nasanta, najnowszy członek stada, niedoszła karma dla węża. W dzieciństwie coś ją napadło i ma tylko pół ogonka. Mimo to zachowała ufność wobec ludzi i jest najsłodszym szczurem na świecie. Serio.

To Wiórcia, moja jamniczka. Tchórz i awanturnik, ale uroku osobistego jej nie brakuje.

A to Grzanka, jamnik bezczelny i wyluzowany, osobistym czarem nie ustępujący siostrze. Szczurki i kota najchętniej by zeżarła, albo chociaż posmakowała...

I jeszcze Sokrates, Synek-Szczurzynek, mysza moja ukochana. Prawdziwy
Rattus norvegicus, śmietnikowiec i kanalarz, znaleziony ze wczesnym dzieciństwie i odkarmiony z pipetki. Nie moja to zasługa, ale ja mam go już prawie dwa lata i zakochana w nim jestem po uszy...
Simbię i Krecinkę (które wraz z Nasantą nie są właściwie moje, a jedynie spędzają ze mną większość wakacji) przedstawię, jak uda mi się jakieś fotki zrobić. Póki co dziewczyny całą noc przesiedziały za kanapą i dopiero godzinę temu udało mi się zagonić je do klatki na kolacjo-śniadanio-obiad...