Spałam dziś znów z dziewczynkami. Oj, słodziki okrutne i cholery nie dobre.Martwi mnie jeszcze Jagódka bo oczyska
bele jakie i tak dziwnie przełyka. Brzuszki mają jeszcze duże .Dziś wet zdecyduje czy odrobaczamy czy nie. Jednak koopale są i mam nadzieję,że idzie ku dobremu.
Jagódka zasypiają musi ciumciać poszewkę i ugniata łapeczkami. Strasznie mi jej zal.Bo mamusi potrzeba takiemu dziecku a nie kołdry do mlaskania.Lila tez to robi ale sporadycznie.A ta pełną parą. Biedny, biedny dzieciak.
W garażu podobno był jeszcze jeden maluszek

.Znaleziono go w tygodniu. Zawieziono go do weta i...uśpiono. Nie dali malcowi sznsy na życie.Podobno oczki miał zaropiałe i wiejski wet powiedział ,że leczyć nie będzie.Bo nie ma co. Cholera jasna.
Maluszku [*]
Ignaś (pisałam) mniej sie drapie. Wecik także zdecyduje co i jak.
Iguni oczko rano lepiej. Dziewczyna przywykła,że jak ją smaruję to należy sie nagroda...(zabić mnie). Saszetka z rossmana. Uwielbia kraby i owoce morza. Bisek też lubi. Próbuje jej ukraść. Pod pozorem sympatii i na zasadzie: daj gryza.A GRYZ zmiata wszystko z miseczki. Biseczek doskonale wie,że nie może dzieciom podbierać .Bardzo baczy czy na niego się nie patrzy. Wczoraj wlazł pod taboret myśląc,że brzuszyska nie widać

Jest duży więc od tyłu stanął nad Igunia i...pacał ją łapą po głowie

Odszedł zniesmaczony patrząc na mnie z wyrzutem.
EFeczki dzis powinny być odrobaczae. Nie wiem czy je brać ze sobą. Chyba zadzwonię. W sobotę widziałam obrazek kuchenny, któremu mocno zainteresowana cichcem się przyglądałam. TZ w kuchni stojąc przy blacie marmolił coś do siebie.Cała trójka siedziała na taborecie uważnie słuchając i gapiąc się w
plecyki. Nagle zerwały sie ,ustawiły w szeregu i mordy zaczęły drzeć. Szereg był karny ale donośność płaczu stale rosła. I co się okazało? TZ do kawy śmietanki zaczął nalewać. A one upominały się o swoją porcję. Dostały, każdy w swoją miseczkę. Mlaskom końca nie było.