Nie. Opowiesz?sliver_87 pisze:swietna historia... takie malentaski.
a mowilam Wam, ze bylam przy porodzie kotki ?? w pensjonacie nad morzem gdzie pracowalam?
Moderator: Estraven
Nie. Opowiesz?sliver_87 pisze:swietna historia... takie malentaski.
a mowilam Wam, ze bylam przy porodzie kotki ?? w pensjonacie nad morzem gdzie pracowalam?
agul-la pisze:poszłam któregoś pięknego dnia na spacer z psem i przechodząc koło naszego osiedlowego rowu niegdyś kanalizacyjnego usłyszałam wrzaski. myślałam, że jakiś zwierz wpadł w pokrzywy i nie może wyjśc. reks pobiegł w tek chaszcze, a ja za nim coby uratować stwora. i tam parę cm od wody lezały 2 małe larwy drąc się okrutnie. niewiele myśląc zabrałam je do domu. myślałam, że trzeba będzie je uśpić, były maleńkie i miały jeszcze uschnięte pępowiny, ale wet kazał karmic. że nie miałam nic do roboty w wakacje to karmiłamtej traumy nigdy się nie pozbęde
w międzyczasie trafiłam na miau i tu dowiedziałam się jak postępować, co robić i czym naprawdę jest kot
![]()
na tych zdjęciach mają już ponad 2 tygodnie![]()

oczywiscie zaraz po tym to kotka uznala ze mnie jednak nie zna, ze jestem zagrozeniem ukryla siebie i koteczki... ale po kilku dniach jej przeszło i kotki odstepowała i szła jesc tylko wtedy jak ktoraz z nas-tzn, ja, szefowa lub jej corka przychodzilysmy pilnowac malców.. jakie to było cudowne doswiadczenie ogladac jak one rosną!!! jak otwieraja oczka, jak kombinują, jak zaczynaja chodzic, biegac, milić sie do nas... w koncu pojechałam do domu, wróciłam po roku znowu do pracy, koty odrośnięte- szcześliwa 5 biegała mamusia i 4 dzieciaczki- wszystkie kotki. jedną oddali i zostaly koty we 4. od tego czasu się w nich zakochałam i uwielbiałam je ponad wszystko. dlatego teraz w koncu mam swoje kotuchy:):):) mniej wiecej tak to bylo...

Użytkownicy przeglądający ten dział: 6eata, ewar, Google [Bot], Lifter i 8 gości