Dziekujemy za zaglądani,podczytywanie i trzymanie kciuków.
Dziewczynki wczoraj dostały ostatni antybiotyk. Doktorek pozwolił im razem siedzieć .Bo jak wiadomo towarzystwo to podstawa

Lilka jeszcze miała Dankę. A Jagodzia sama w klatce. Poczyniliśmy pierwsze próby, takie chwilowe.Gwoli przywyknięcia.Jagodzia zwariowała ze szcześcia.Lila na dystans.Bo ona wszak nie kot.Ona ludziowe dziecko.

Jagodzia jeszcze kropelki do oczu będzie dostawać. Obie parafinę i espumisan. Po niedzieli jak wszystko będzie ok odrobaczamy się.
Wczoraj córka grilla miała. Dziecie zostawiała samo.Przylazła zmartwione ,że ona ma już wyjść a Lila chce spać.A nie uśnie mała jak się nie przytuli

.TZ (jak zawsze dowcipny) pyta słodko,czy Lilka grillka nie lubi?Dostało mu się,bo to nie żarty wszak, tylko poważna sprawa. Takie powierzenie wapniakom maleńtasa

Wpierw polazł TZ potem ja na zmianę.A dzieciątko spac nie chce tylko tuli,tuli robić.Próby zajrzenia mi w oczy skończyły sie prawie zezem u mnie.Potem kocina postawiła przednie łapki na twarz depcząc zadowolona i próbował ciumciać nos

Stanęła przede mną wizja malinki na jego czubku i pracowych komentarzy .Szybko skończyłyśmy takie mizianki. Wtuliła się w szyję i mrucząc usnęła. Dziś rano zajrzałam do niej,dać leki i wyczyścić kuwety .Mamcia

skarżyła się,że po jej powrocie czułościom i zabawom końca nie było. Dopiero usnęła a ja znów budzę.
Ignaś był u wetka wczoraj także.Niestety jego uszy nie wyglądają dobrze. I nosek i jedna łapka. Po konsultacjach stanęło na krótko trwałym sterydzie.By opanować jego zdenerwowanie świądem.Bardzo mu ostatnio dokuczają uszyska. Tyle już czasu walczymy z tym świństwem i nic. Huśtawka.Nie zapodamy mu znów strangholdu. Będą zastrzyki z Iwomaku.W poniedziałek decyzje podejmie doktorek ostatecznie.
Wszystko chyba wskazuje,ze Igunia będzie miała rujkę.A Ignaś dojrzewa także za szybko. Nasze koty mocno nią zainteresowane .Za mocno.Ogólne zdenerwowanie.
Posesjowy dzikunek dziś wyleciał do mnie w pół drogi.Później poszłam do nich .Widać głodny był, doczekać sie nie mógł.Biegł sobie ulicą

, samym środeczkiem drąc japę.Mało nie umarłam ze strachu.I tak sobie asfalcikiem biegliśmy oboje.Na przeciwko siebie.Jak w kiepskim melodramacie.Tylko zakończyło sie to wszytko opierdzieleniem faceta a nie miłosnym rzutem w ramiona. To nie odwaga była tylko głupota z mojej strony. Zrobiłam zanim pomyślałam.Ale tak jakoś sobie w rozumku ulęgłam ,że daleka to mnie samochód zobaczy...Chyba. A kota nie.