Maniuś mnie samą zaskoczył. W połowie lipca wyjeżdżałam na tydzień a Maniek miał gorsze chwile, znowu schudł bardzo, bolała go buźka (cholerne plazmocytarne zapalenie dziąseł

). Nie miał humoru, apetytu i przyznam się, że bałam się że po powrocie może być kiepsko albo że w ogóle już go nie zobaczę. Jednak nie doceniłam mojej mamy

, która ma talent do tuczenia każdego stworzenia boskiego; wprawdzie dzwoniła, ze Maniuś je, nie wybrzydza i ogólnie jest radosny i w niezłej formie. Po powrocie ledwo chłopaka poznałam, przytył tak na oko kilo - może więcej, zjada na raz puszkę Feliksa!!!, a jakie porteczki mu urosły na tyłku

. Po prostu życiowa forma
