ZŁAPAŁA SIĘ! Złapała się niełapalna kotka!
A bylo tak:
Ponownie załatwiłam klucz do piwnicy (poprzednio nam zabrali) i postawiłysmy klatkę łapkę na dzień - może złapią się kociaki? Wieczorem zaglądamy - klatka pusta. Ale zauwazyłyśmy, ze kotka wchodzi przez piwniczne okienko do komórki nr 29. Przy tej samej komórce były poprzednie kociaki. Udało się znaleźć wlaścicielkę komórki i wlazłysmy do srodka. I od razu wobaczyłyśmy kolejnego kociaka, który siedział przy matce. Matka zwiała przez okienko, a małe bez kłopotów dało się złapać. Poleciałam po transporter, żeby na kociaka łapać kotkę. Wchodzimy do komórki ponownie, żeby tam ustawić klatkę i transporter - a tu miga nam jeszcze jeden kociak. Też dał się złapać. Zostawilyśmy oba kociaki w transporterze i dostawioną do transportera klatkę łapkę. I o 22.00 pani Ewa dzwoni, że kotka w klatce! Oczywiście wzięłam zaraz do domu maluchy i kotkę (maluchy do klatki pobytowej, kotka w klatce łapce siedzi w łazience i czeka na transport do lecznicy (annskr, oczywiście!

). Kociakom dałam trochę conva, pewnie za malo, ale nie bardzo chciały jeść. Przetarłam oczy i uszy, natarłam lekarstwem Stasia i Nell, bo mają grzyba - i wreszcie może pójdę spać!