Bardzo się cieszę, że Rudek Sabiny trawił na dobrego weta, który zrobił, to, co trzeba w takiej sytuacji. Śledziłam ten dziwny watek od początki, z wielkimi obawami o kota, ale dzisiaj wreszcie mogę odetchnąć.
Przy okazji tego wątku pojawiła się dyskusja na temat moich "kwalifikacji" przy doradzaniu na temat amputacji ogonów, czy wiedzy na temat kręgosłupa.
Pozwólcie więc, że opowiem wam o Marii.
Urodziłam się 16 kwietnia 1969 roku, piękną wiosną, załapując się na bycie upartym baranem
Był to czas, kiedy modne były porody naturalne, szpital na Karowej w Warszawie i w razie komplikacji - poród kleszczowy.
Komplikacje były, poród kleszczowy nastąpił, spartaczony dokumentnie zresztą. Ale nie ma tego złego...dzisiaj mogę rehabilitować koty (i nie tylko zresztą

)
Urodziłam się, choć niechętnie, z uszkodzonym kręgosłupem

Zwichnięte biodra, rozszczep kręgosłupa w odcinku lędźwiowym, podwójna skolioza, a z czasem okazało się, że z krótszą lewą nogą i w efekcie skoliozy z początkiem garba.
Ponieważ moja mama jest jeszcze większym wojownikiem niż ja i nigdy się nie poddaje, więc jej córeczka ma dzisiaj prosty jak struna kręgosłup, mięśnie ze stali utrzymujące skazany na złamanie się kręgosłup i nogę krótszą zaledwie o 1 cm. Czyli - nie wiesz, to guzik zobaczysz
Żeby uzyskać to piękne opakowanie "anioła"

trzeba było lat wielu lat katorżniczej rehabilitacji i bardzo bolesnych ćwiczeń. Ja płakałam z bólu, moja mama płakała, bo ten ból musiała mi zadawać. 10 lat. 10 lat potwornego bólu. I wakacje w Konstancinie, na jeszcze gorszej rehabilitacji.
O kręgosłupie wiem wszystko. O mięśniach, ścięgnach, kościach. O złamaniach kręgosłupa, braku czucia, rdzeniu kręgowym, ucisku na nerwy, bólu chodzenia, bólu nie chodzenia.
Tak, wymądrzam się na temat kręgosłupa. Tak, wiem wszystko o rehabilitacji. Tak, Niusia stanie nogi, Ominia będzie się normalnie załatwiać, a Amelka zawsze będzie mieć ogonek.
