U mnie mistrzem wypluwania jest Noise.
Nawet jak mi się wydaje, że połknął nagle okazuje się, iż przechował w faflach i tabletka jest na podłodze.
Muszę mu dobrze sprawdzać pysio po niby połknięciu, czy mnie nie oszukał.
No dziś prawie pospałam.
Prawie, bo do 3-ej oka nie zmrużyłam, z racji ławeczek pod oknem okupowanych od rana do świtu.
Ekipa dzienna zmieniła się na nocną, ale hałas ten sam. Słownictwo jednak inne.
Przed 4-tą lunęło. Musiałam wstać i sprzątnąć ręczniki z "balkonu".
Około 5-tej uaktywnił się Miód. W ślad za nim ruszyły też: Episia, Kaszmir i Noise.
Nie dało się ich zignorować.
Przejęłam trochę słownictwa, z którym osłuchałam się przez pół nocy.
Popstrykałam pilotem w poszukiwaniu programu, który mnie trochę zainteresuje i pozwoli przetrwać przewalające się kocie tornado.
Po godzinie kotki miały dość. Prawie usypiałam, gdy dobiegł mnie odgłos wymiotów.
Musiałam szybko wstać, by wiedzieć które puszcza pawia.
Episia. Wydaliła z siebie trochę kłaczków. To jest jedyny z moich kotów, który w ten sposób się ich pozbywa.
Sprzątnęłam i poszłam spać.
7.02 przyszedł sms!!! K...wa!!!! Co za diabeł!!!?
Pan kurier informował mnie, że ma paczkę. Oddzwoniłam. Poszłam spać.