Witamy,witamy...
Już mięso upiekłam i zdążyłam pranie zrzucić na suszarkę sąsiada. A za wcześnie było go podnosić.
My już dawno na nogach.Nawet TZ podniosłam do karmienia Cosika bo nie wyrobiłabym się. Dzikunki czekają zawsze. Jak się spóźniam to takie zmartwione siedzą.
On i tak na 7 do pracy szedł.Godzinka mniej snu,toć to pestka
Dziś odrobaczane były Fefki

.Oj, nie podobało sie bardzo.Zobaczymy co kuweta przyniesie.
Funia strasznie się wydziera by ją brać na ręce, w oczka zagladać...Lizus okropny. Fuga śpi mi na kolanach i popiskuje jak tylko rękę z niej zdejmę. Fuksik zamelinował się pod kaloryferem.On bardzo przeżył odrobaczanie.Biegł z sercem an dłoni a tu capnięto go i wepchnięto do pysia paskudztwo.
Igunia jakby troszkę lepiej.Wolę jednak być ostrożna w rokowaniach.Gorączki nie maiła a to ważne. O 10 do weta przelecę się z dziewunią.
Ignaś szaleje.Zwymiotował cholernik całe chrupki.Nie pogryzione.Ale ja już się martwię.
Dawkując napięcie o Cosiku napisze dopiero teraz.
Małe nockę przeżyło. Już jest po 2 posiłkach.Samo jadło

Kuraczek nawet był dobry tylko ciągle za grubo pokrojony. Przetarty też nie smakował.Roztarłam w palcach kawałki i...poszło.Były 2 koopki i siusiu. Dziś rano do kuwety go wstawiłam ,pokręcił się, kucnął i zrobił.

Jak ufoludek wyglądał w tej wielkiej kuwecie.Potem zasnął na mnie. Ale obowiązki wzywały więc wylądował na powrót w kontenerku.Wtula sie w misia, który udaje towarzysza. Smutna rzeczywistość dzieciaka.
Dzikunki były prawie wszystkie.Pokazał sie jeden nowy kot.Był zainteresowany jedzeniem ale nie takim.Dobrze wyglądał.Zobaczymy.Czarny lowelas znów przychodzi.Może mamuśka ma rujkę? On do łapania.Przychodzi nie wiem skąd i tylko sezonowo.Pędzi inne koty choć kastrowane.Musi poczekać do naszego urlopu na odjajczenie.Nie mówiłam mu tego bo by sie zasmucił tak późnym terminem.
