Szczerze mówiąc, to średnio... dzisiaj Migotek, wyciągnięty znienacka i na siłę z szafy, po raz pierwszy posiedział chwilę na kolanach, dał się pogłaskać i nie syczał. Najpierw go przytrzymywałam, głaskałam, potem coraz bardziej zwalniałam uchwyt, cały czas głaszcząc, aż w końcu udało się - siedział sam, bez trzymania, ale za chwilę zwiał.

A jest u nas ponad 2 tygodnie... nie każdy kociak oswaja się łatwo i szybko. Migotka oswoiła się po tygodniu... a ten jest oporny. Ale już mu zapowiedziałam, że jeśli za miesiąc nie będzie poprawy, to utniemy mu jajka.

Zachęcam go bawiąc się z nim (biega swobodnie kolo nas), karmię z ręki, mówię do niego łagodnie, jak się zaszyje gdzieś w kącie i nie ma jak uciec, to go biorę na ręce i głaszczę, ale to wszystko idzie powoli...
I niestety nie chciałabym teraz kociaka, który byłby tak samo dziki czy chory.... poza tym Zbyszek się buntuje... no i nikt nie dzwoni.

Dałam ogłoszenia jeszcze zanim zachorowali na kilku portalach i forach, ale zero odzewu.

Po niedzieli wywieszę ogłoszenia w naszym bloku i lecznicach...