» Pt lip 08, 2011 16:13
Re: Komplikacje w leczeniu - brak pien. potrzebuję pomocy!!!
Ratuję go. W czwartek ma operację.
Był diagnozwany w najlepszej klinice w Gliwicach i w Rybniku (czyli duze miasta, weterynarz z pasją, ten co dzisiaj go oglądał, młody)
Nie przewożę go tylko ze względu na jego stan zdrowia( około 500 km to za duzo moim zdaniem).
Kot nienawidzi przewozu w transporterze, uderza nosem w klatkę i ciągle miauczy, stresuje sie. Jak z nim teraz jeżdzę, to jeżdzi zawsze ze mną ktoś, kto go trzyma na rękach, wtedy sie nie stresuje.
W schroniskach i fundacjach pracuję łącznie 10 lat. Mam duze doswiadczenie w ratowaniu kotów. Dlatego nie odpuszczam. Dlaczego nie chcę pomocy Kamari? 1 raz zaufałam fundacji i Pani, która ją prowadzi. Fundacja miała SUPER opinie. I co się stało? Wykończyła 2 konie ( padły, dlaczego nikt nie wie...jednego sama ratowałam 10h...i ciagle wykańcza zwierzęta. Wytoczyłam jej proces ze znajomymi...proces w toku...a ona nadal prowadzi swoją fundację i ZBIERA koty na smierć...( program UWAGA będzie pod koniec wrzesnia o niej, mam nadzieję...że ten redaktor w końcu się tym zajmie...
Trafiąłm tam przez ludzi, którzy mówili o niej same superlatywy.
Teraz uwazam, że jak sama się podejmę, to robie to do końca. Mam po prostu złe doświadczenie. Myślcie co chcecie. To jest jedyny powód dlaczego jestem uparta.
Teraz tez nie odpuszczę.