Weekend spędziliśmy spokojnie. Oprócz tego, że w sobotę jednak musiałam posprzątać mieszkanie.
Maluszka leżała sobie w swoich ulubionych miejscach.
Wczoraj wieczorem leżała jak neptek, więc nawet powzięłam zamiar zabrania jej dzisiaj do lecznicy celem ustalenia co dalej (Pani Doc. mówiła, że jakby dobrze się czuła to można jeszcze raz odciągnąć jej płyn)
Jednak dzisiaj rano wciągnęła wołowinę, jak przyszłam z pracy znowu wciągnęła wołowinę, i jakieś pół godziny temu musiałam zasuwać do sklepu po kolejną porcję, bo nie miałam już więcej rozmrożonej.
Dzwoniłam też do lecznicy i wiem, że w tym tygodniu mamy to szczęście, że codziennie po południu jest kompetentny lekarz. Takie szczęście w naszej ulubionej lecznicy niestety ostatnio nie zawsze się zdarza

Od czasu choroby dostaje tylko wołowinę. Inne jedzenie "zasypuje".
Dopóki będzie sama jeść, dopóty nie podejmę ostatecznej decyzji.
Zastanawiam się co oznacza jej dzisiejsza poprawa nastroju. Bo ona ma takie huśtawki.
Oddycha dobrze, więc jak się zbiera płyn to nie w opłucnej. Jak był opłucnej to widziałam co się działo.