caldien pisze:Trzymam kciuki za Ciebie
Mam nadzieję, że to wszystko szybko się rozwiąże, bo przecież już nie patrząc na koty czy sąsiadkę - Ty z nerwów padniesz
Fasolko, my też głośno pijemy.
Dzisiaj się sporo kłócimy z Mroczkiem.
Chyba nerwowy dzień, ja nie wiem 
Badylek
Takie nerwowe dni mają wszystkie koty czasem. Ale nie warto się kłócić, po co Duża ma się martwić
FasolkaDziękuję Ci, masz rację

. Usnęłam, położywszy się ("tylko na sekundę"

) i nie poszłam już w nocy. Byłam teraz - do mnie przyszły koty (Bure i Czarna) zjeść, ale ani obcego, ani moich wszystkich w ich schronieniu nie było. Martwię się o tę wypuszczoną kotkę.
Spenetrowałam tamte okolice: mały pojemnik po whiskasie pusty, stoi woda, drzwi zamknięte, nikogo nie widać ani nie słychać. Tak swoją drogą, wracając do sterylizacji: do tej pory przyzwyczaiłam się, że moja lekarka zawsze, ale to zawsze przy pierwszej wizycie z kociątkiem, mówi o konieczności sterylizacji. I ja to słyszałam, jak poszłam z Franią i Pralcią przed laty, i słyszałam ciągle potem, będąc w gabinecie, jak instruowała ludzi. Przyzwyczaiłam się i uważam, że to norma: powiedzenie opiekunowi pacjenta, co powinien robić z kotem, bo bardzo często ludzie nie czytają i nic nie wiedzą o opiece (a sterylizacja/kastracja) jest jedną z najważniejszych spraw. Niestety, przekonałam się, że nie wszyscy lekarze dobrze radzą swoim klientom. Moja lekarka wręcz naciska na sterylizację.