Magruśka juz w Bydgoszczy! Wieści na bieżąco :)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 30, 2011 13:27 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

Magilaina pisze:
iza71koty pisze: Ta kotka ma własne kociaki. Chyba to jest priorytet?



Chyba już raczej na pewno nie ma :((

Siedzi drugi dzień u mnie pod firma, zdawało mi się, że znika gdzies, a teraz odkryłam, że jej znikanie z zasięgu mojego wzroku to wylegiwanie sie na parapecie okiennym. Nie szuka juz nawet tych kociaków jak wczoraj. I już nie miałczy tak przeraźliwie. Z tego drugiego akurat się cieszę.

Nadal tez mam obiekcję, czy robienie z niej mamki dla 5 kociaków to był dobry pomysł. Miałabym dylemat. Musi się pozbierac najpierw sama, bo chuda jest jak upiór. No, ale Panie wetki podzieliły mój pogląd w sprawie zagrożenia dla małych kotków poprzez kontakt z kotem niewiadomego stanu zdrowia.
I dylemat rozwiązał sie sam.


Słusznie, jak kotka poroniła, to nie jest z nia ok.
Należy jej się spokój i dobre jedzenie.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw cze 30, 2011 14:31 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

Dzięki za rady :) Dlatego nigdzie jej nie zabieram. Dokarmiam solidnie i czekam na to co będzie dalej. Dziś większośc dnia spędziła na moim widoku. Teraz znikła na trochę, no może na jakąś godzinę. Zobaczymy co to dalej będzie. Nie po to rzucałam się do odgruzowywania ratunkowego, żeby teraz zabierać ją od kociaków. Moje podejrzenia wynikają tylko z tego, ze wiele razy czytałam tu na forum, że kociaki trzeba karmic co kilka godzin, a mi się wydaje, że ona głównie spędza czas tu nieopodal mnie. A wczoraj to cały dzień na pewno.

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lip 02, 2011 6:24 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

Juz chyba nie zgadniemy co naprawdę się stało :roll:
Obrazek...Obrazek...Obrazek...

kristinbb

 
Posty: 40068
Od: Nie cze 03, 2007 20:32
Lokalizacja: Elbląg

Post » Sob lip 02, 2011 7:44 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

Ja myślę,że mogła być zbyt słaba by donosić,zagłodzona i dlatego przypuszczam,że płody były niedonoszone.Tak było z kotką,którą wraz z kolegą uratowaliśmy z zamknietej piwnicy.Teraz po prawie roku jest cudna i wychuchana,nikt by nie powiedział,że przeżyła taki koszmar!
ObrazekObrazekObrazek
Tylko przyjaciele słyszą Twój krzyk , gdy milczysz i widzą łzy, gdy się śmiejesz
"Boże , chroń mnie od fałszywych przyjaciół -z wrogami sobie poradzę"

kropkaXL

Avatar użytkownika
 
Posty: 35418
Od: Wto sie 12, 2008 14:18

Post » Nie lip 03, 2011 11:09 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

Chyba faktycznie tak było . :roll:
Obrazek...Obrazek...Obrazek...

kristinbb

 
Posty: 40068
Od: Nie cze 03, 2007 20:32
Lokalizacja: Elbląg

Post » Nie lip 03, 2011 20:50 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

Cząstka cytatu z pierwszej strony: "Po konsultacji w Koterii nadaliśmy jej status "ciężarna". Zważywszy na fakt jak leciała do jedzenia i na fakt, że udało mi się raz ją złapać juz w ręce w celu sprawdzenia płci - postanowiłam ją złapac w transporter, rękami. Nie mam klatki łapki, doświadczenia, ani też nie chciałam nikomu zawracać głowy, bo wiem jak teraz wygląda sprawa z kotami. Wczoraj popołudniu więc, przytargałam z domu transporter i zakradłam się z nim w miejsce karmienia, ale kotka (pomimo, że ją celowo przegłodziłam) jakos strasznie nieufna była. Podejrzanie. I znacznie grubsza. Zaczęła jeśc, a gdy chciałąm ją złapac za kark - podskoczyła na pół metra i tyle ją widziałam. Zadwoniłam zatem do Koterii i Panie powiedziały, żebym ją jutro (dziś) łapała i przywoziła bez względu na godzinę - nawet po południu."

Kotka mogła poronić w wyniku nagłego podskoku z przestraszenia się złapania :(.
Co się stało, już nie odstanie się, ale dobrze by było domek jej znaleźć...

osiek39

 
Posty: 558
Od: Wto lis 23, 2010 1:05

Post » Pon lip 04, 2011 7:48 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

Wydaje mi się, że to daleko posunięta teoria... no, ale cóż - nic nigdy nie jest wykluczone. Choc skok nie był jakiś drastyczny i nie sądze, aby jakoś szczególnie się wystraszyła - po prostu nie życzyła sobie dotykania, więc nawiała. Takie odniosłam wrażnie. Od piatku kota nie widać - mam nadzieję, że to wina pogody - sama nie miałabym ochoty na łażenie. Jak mi sie tu juz zacznie szkolenie, to pójdę obejść miejsca gdzie zostawiłam jedzienie - mam nadzieję, że będzie slad bytności.

Edit: Byłam, zniknęło mokre jedzenie, ale suche jest - porozsypywane, ale jest. Może ona nie potrafi jeść suchego. Ciekawe... Wychodząc z kanciapy widziałam koteczkę przemykająca pod murem. Czyli zyje i nie wyglądała na jakąś chorą. Biegła całkiem żwawo, ale w dziwna stronę. Może ona gdzieś ma te kociaki... Kurde, żeby przestało lać tak strasznie, to byłoby mi łatwiej wyśledzić... No, ale na pewno nie będę jej jeszcze zabierała na żadne sterylki, bo sprawa jak dla mnie jest nadal tajemnicza.

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lip 04, 2011 11:05 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

Oj no to jak pomyka niezauważalnie to super. :D Znaczy ochłonęła po szoku. Zjada szybciutko w wolnej chwili i pewnie ucieka do dzieci.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31565
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon lip 04, 2011 14:28 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

No nie wiem już jak to jest naprawdę - cały czas sie martwię. Widziałam, że dziś zjadła, deszcz przestał padać, a kota nie widzę. Strasznie jestem ciekawa, czy te kotki małe jednak są, czy też nie. Mam nadzieję, że pogoda się poprawi i sytuacja się wyjasni. Ale widzicie - mówiłam, że ta jej przymilność chwilowa była podejrzana. Teraz na oczy mi się nie pokazuje :(

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lip 04, 2011 14:30 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

Czas pokaże.
Może ma te dzieci w innym miejscu.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto lip 05, 2011 8:52 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

Ja już nie mogę z tą kicią. Ma typowo kobiece wahania nastrojów :) Abo przede mną wieje na kilometr, albo zachowuje się jak mój osobisty kot. Dzis rano przyszła, łasiła się, chodziła mi przy nodze, nadstawiała łepek do drapania, posiedziała u mnie w pokoju, zjadła, wypiła mleko i znowu znikneła. Próbowała zobaczyć czy karmi, ale nie bardzo była chetna do prezentacji. Może będzie lepsza ku temu okazja. Póki co - nadal zostawiam ją w spokoju i zostawiam sprawy spojemu biegowi.
Pozdrowienia :)

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lip 05, 2011 18:57 Re: Dramat Kociej Mamy - jak jej pomóc przetrwać????

Uffff od czego by tu zacząć??? Od tego chyba, że jestem w szoku. Ten kot mnie wykończy.

Jak pisałam juz wcześniej, Pani Doktor w Koterii, w miniony wtorek badała kotkę. Oceniła na możliwy poród dzień wczesiej, w brzuchu nie wyczuła żadnych kociaków, a jedynie coś jednego małego, co przypominało mase kałową, ale za małe na kociaka. W sutkach wykryła siarę i stwierdzono, że kotkę trza wypuścić, bo prawdopodobnie urodziła i ma karmić. Resztę historii już znacie z poprzednich wpisów.
I teraz następuje najdziwniejsze (myślałam, że już nic w tej historii mnie nie zdziwi ani nie przerazi):

Kotka dzis znowu uznała, że będzie miała dzień bycia kotem domowym i nie chciała wyleźć ode mnie z biura. Darła dzioba, jadła, ocierała się i domagała pieszczot. Dodam, że niemożebnie śmierdzi - nie wiem dlaczego, może jest taka wyświechtana. Zauważyłam podczas tych przymilań, że kicha i oddycha jak przez zapchany nos, a także uwidocznioną trzecią powiekę. Zaniepokoiło mnie to, bo dotąd cieszyłam się, że wygląda dość zdrowo. Pomimo, że mam naprawdę poważne problemy finansowe, postanowiłam, że najwyżej będę żyła do końca miesiąca na ziemniakach, ale muszę ją pokazać wetowi. Zapakowałam kitkę do transporta i pojechałam na Białobrzeską (leczę tam moja Dyźkę, moja siostra swoje psy itd, więc liczyłam na łagodne potraktowanie finansowe..no i mam zaufanie). Dodatkowo ucieszyło mnie, że na Białobrzeskiej miała dyzur Pani Cetnarowicz, która specjalizuje się w rozrodzie, więc pomyślałam, że obejrzy kicię od razu i powie co i jak z tym porodem, karmieniem kociaków itd. Pani Doktor obejrzała kotkę i kolejnymi diagnozami przyprawiała mnie o zawały serca. A więc:
_ kotka nie jest wcale taka młoda. Trudno ocenić wiek, bo zęby ma w fatalnym stanie, ale rocznym kociaczkiem to ona na pewno nie jest;
- kotka ma wyciagniete sutki, ale na pewno nie od karmienia teraz, ale po poprzednich miotach :(((
- kotka jest w ciąży!!!!!!!!!! ewidentnie. Ja mówię: Pani Doktor, ale w Koterii Pani powiedziała, że absolutnie, kociaków nie ma. Pani Doktor maca jeszcze raz i kiwa głową dodając: moim zdaniem w zaawansowanej, ale sprawdźmy na usg. Poszłyśmy na usg i po sekundzie Pani pokazuje: no prosze, tu jest kregosłup malucha itd..Nie oglądałysmy dokladnie, bo było to króciutkie badanie (niekomercyjne), w celu 100% pewności co do ciązy. Pani Doktor powiedziała, że będzie rodziła za chwilę, no może jeszcze nie dziś, bo temperatura 38,5, ale trzeba sie śpieszyć. I to bardzo. No, chyba, że chcemy jeszcze jeden rzut kociaków bez domu.

Kotka - ze względu na jednak dośc spore zafaflunienie - dostała zastrzyk z Tolfedine (Pani Doktor napisała na kartce co dostała, żebym przekazała w Koterii) i powiedziała, że nie jest na tyle zakatarzona i chora, żeby nie można było zrobic zabiegu. I koniec. POjechałam w szoku.

Po konsultacji w Koterii zawiozłam dziś kotkę na jutrzejszy zabieg. Pani przyjmująca kota ochrzaniła mnie lekko, że ma te Tolfedynę (czy jak to tam sie zwie), bo to jest antybiotyk co działą 48h i podaje sie go przy zbiegu i nie wiadomo czy będzie kotka kastrowana w związku z tym (na zdrowy rozum coś mi tu nie gra, bo skoro i tak jest podawany przy zabiegu to hmmm). No nic, mam jutro rano skontaktować się z Panią Doktor z Koterii...


Trzymajcie kciuki błagam, żeby kotka nie urodziła i żeby wszystko poszło ok.

No i dlaczego ona tak śmierdzi... eh

Zwariuję w końcu.

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lip 05, 2011 19:03 Re: Dramat Kociej Mamy - NOWE ZASKAKUJĄCE FAKTY :( OSZALEJĘ

:ok: :ok:
:ok: :ok:

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Wto lip 05, 2011 19:09 Re: Dramat Kociej Mamy - NOWE ZASKAKUJĄCE FAKTY :( OSZALEJĘ

nie znam sie za bardzo ,ten smrodek może byc przyczyną zatkanych gruczołów okołoodbytowych :?:
Mały kociak szuka lokum na parę dni.

kotx2

 
Posty: 18414
Od: Wto sty 25, 2011 16:23
Lokalizacja: Zabrze

Post » Wto lip 05, 2011 19:34 Re: Dramat Kociej Mamy - NOWE ZASKAKUJĄCE FAKTY :( OSZALEJĘ

Niezła historia... nie wiadomo czy śmiać czy płakać :roll: :roll:
to jest w ciąży czy nie ??????
Obrazek...Obrazek...Obrazek...

kristinbb

 
Posty: 40068
Od: Nie cze 03, 2007 20:32
Lokalizacja: Elbląg

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AhmedDenly, Blue i 68 gości