Ojj Asiu, przerabiałam te przemyslenia w ubiegłym roku, co by było gdyby, jakby fajnie było

ale już przestalam się łudzić i opadłam "na ziemię"

ile by się nie zrobiło, ciągle coś nowego, ale małymi kroczkami, z porażkami i wzlotami po drodze, z czasem, z czasem, będzie coraz mniej tej biedy

Pamiętaj że każdy uratowany kotek, to jeden stopień bliżej nieba

bynajmniej tak się łudzę, nie licząc tych masakrycznych ilości nienarodzonych które wysłałam na tamten świat

choć wciąż mnie kłuje że ludzie np z okolicy w której działam adoptują kota, zwyklaczka, np z Gdyni, Rumii, innych dzielnic Gdańska, kiedy pod ich blokiem biegają maleństwa które domków potrzebują, a ja kombinuję jak moge by je wydostać
